Każdy Dzień oznacza nowe dwadzieścia cztery godziny. Każdy Dzień sprawia, że wszystko na nowo staje się możliwe. Obojętnie czy żyjesz, czy giniesz, możesz mieć tylko jeden Dzień naraz. Czasem słońce zachodzi wcześniej. Nie ma Dnia, który trwałby wiecznie.

lutego 24, 2016

Rozdział 41

Jameson, Jameson, Jameson.
Z gry możemy wyjść tylko gdy nas od nie odłączą z zewnątrz. Jeśli Michael to syn komandor Jaeson, jestem pewien, że tego nigdy nie zrobi.
-Nie wiedziałem, że Jameson ma syna- odzywa się Pasco.
-Ja też. Zostaniemy tu na zawsze.
Mad uśmiechnęła się szeroko.
-Jak ty możesz się uśmiechać?! Alaska nie żyje- wrzasnęła na nią Summer.
-To niech jej śmierć nie pójdzie na marne. Rozluźnijcie się, ludzie. Nikt więcej nie wyleci w powietrze.
Wszyscy spojrzeliśmy po sobie. Mad miała rację. Musimy wyluzować.
-Doobra, a teraz idziemy na spacer!- Powiedziała wesoło i ruszyła w stronę ulicy.
Miasto było bardzo realistyczne. Wiatr, zwierzęta, budynki. Jakby gra była czymś więcej niż grą, tylko normalnym życiem. Spotkaliśmy ludzi.
-To boty- poinformował nas Caleb. Graficy się postarali.Wyglądają jak prawdziwi.
***
Większość naszej gry wyglądała właśnie tak: chodziliśmy, otwieraliśmy drzwi, nalewaliśmy sobie kawy, jeździliśmy samochodami... Wykonywaliśmy wszystkie najprostrze czynności a jak był jakiś błąd- zgłaszaliśmy to Jamesonowi a on podawał to dalej. I tak przez kilka miesięcy. Można by to uznać za monotonne ale w sumie: nie było. Grając miałem wyrażenie, że TO jest prawdziwe życie. Moje serce biło, pompowało krew, płuca pracowały. Czułem ból, radość, smutek, strach. Ale wszystko czego tam doświadczałam wydawało się być dziwnie silne. Uderzenie się w głowę o niski sufit bolało równie mocno jak rana postrzałowa, smutek z powodu braku możliwości kupienia ulubionego dania był tak silny, że mógł doprowadzić do głębokiej depresji, złość z powodu korków na drodze przemieniała człowieka w bestię, żądną śmierci osób przed tobą. I na odwrót...
Nasza rutyna została przerwana po 3 miesiącach. Razem z Pasco, Mad i Seanem szliśmy przez park w stronę fontanny. Mad opowiadała nam jakiś kawał który nie był dla nikogo śmieszny poza nią samą. Gdy go skończyła zaczęła śmiać się tak mocno, że weszła na jakąś grupkę botów.
-Patrz gdzie idziesz!- Wrzasną na nią największy z nich. Zapadła cisza. Wszyscy myśleliśmy o tym samym. Boty nie powinny mówić. Mają tylko tworzyć sztuczny tłum, czasem przekazują wiadomości od dowództwa.
-Musimy to zgłosić do Whittle'a- odzywa się jakaś dziewczyna.
-Ja... Przepraszam, to było niechcący- tłumaczy się cicho Mad.
-Zaraz, to ty mówisz?!- Ktoś krzyknął.
-No racze... Zaraz, boty nie mówią!
-Boty? To ty jesteś botem, dziewczynko!
-Nie jesteśmy botami- wyjaśnia Sean.- Jesteśmy testerami z projektu Antarktyda 2.0. 
-MY też nie jesteśmy botami!- Oburzył się jakiś chłopak. 
-Ilu was tutaj jest?
-10. A was?
-Było 10, jest 9. Jedna osoba zginęła przy ładowaniu. Jesteście z projektu Antarktyda 2.0?
-Tak...
-Powiedziano nam, że jesteście botami.
-A nam powiedziano, że to WY jesteście botami.
-To ma sens- mówię- mój numer to 076. My mamy numery od 070 do 080. Musi być jeszcze 01,02...040, 050... Być może jest też 100,200... Jakie są wasze numery?
-020 do 030.
-Dlaczego nam nie powiedziano o istnieniu innych baz?
-Nie wiem, ale musimy znaleźć innych.
-Innych?
-Resztę naszej ekipy, są w metrze. I... innych. Inne niby-boty.

W następnej sekundzie wyłączyli nas z gry. Kazano nam iść do swoich pokoi. Zamknięto nas w nich jak więźniów. Gdy otworzono mi drzwi rano odkryłem, że nie ma Mad i Seana. Chciałem zobaczyć się z Pasco więc udałem się do jego pokoju. Właśnie z niego wychodził. W towarzystwie dwóch strażników i z torbą.
-Pasco? Co się dzieje?
-Powiedziano mi, że moja praca jest zakończona. A tobie nie?
-Nie, ale Mad i Sean zniknę...
-076- odzywa się strażnik.- Proszę wrócić do swojego pokoju.
-Mam się pakować?
-Ktoś chce się z tobą spotkać, 076.
Ktoś. Mój mózg od razu pomyślał o June. Ruszyłem biegiem z powrotem do mojego pokoju. Nie wiem dlaczego, ale byłem pewien, że to June. To musi być June. Z hukiem otworzyłem drzwi.
-Oficer Michael Jameson.

Chodźcie w świetle, czytajcie i polecajcie ludziom trylogię "Legenda" (i "The Young Elites" naszej kochanej Marie Lu!) i zostawiajcie komentarze