-DANIEL?!- Krzyczy.
-Tak... Co wy... Co wy tu robicie?- Pytam gdy z pozostałych namiotów wychodzą Steve, Elizabeth i Anastasia.
-Tak jakby po prostu nas puścili- zaczyna Elizabeth.- A gdzie TY byłeś? I co to była za akcja w stylu ninja?!
-Uciekłem za granice... I...
-Byłeś na pustyni?- Pyta podnieconym głosem Chris.
-Tak. Zgadnijcie kto tam jeszcze był.
-Sernik- odpowiadają chórem.
-I nie tylko- kręcę głową.
-Kto?
-Willow?
-Alice?
Spuszczam głowę i biorę na ręce ciało Alice.
***
-A gdzie... Gdzie jest Marek?-Powiedział, że nie potrafi zasnąć więc poszedł popływać- odpowiada ponuro Chris świecąc latarką na jezioro w miejscu gdzie widać mała postać.
Prawie wszyscy zasnęli chwilę potem. Byli zbyt zszokowani, zbyt smutni żeby rozmawiać. Bawiłem się latarką Chrisa świecąc po jeziorze. Marek zauważył mnie i zaczął płynąc do brzegu. Gdy od lądu dzieliło go zaledwie 15 metrów zanurzył się pod wodę. Spodziewałem się, że wypłynie kilka metrów bliżej ale nic takiego się nie dzieje.
-Marek? Marek!
Cisza. Budzę Chrisa i razem wbiegamy do wody.
Przeszukujemy przez chwilę jezioro aż po chwili Chris natrafia na jego rękę. Wyciągamy go z wody. Ciągniemy go za sobą a potem zauważamy, że nie jest sam. Do jego nogi jest coś przywiązane. Nie, nie coś. Ktoś.
Willow.
***
Może już dawno to wiedziałem, więc dziwnie nie boli. Pozostaję obojętny na ból. W moich oczach nie pojawia się ani jedna łza. Serce mi pęka, ale ciało pozostaje obojętne.
Zasypiam.
-Wiesz co? Powinniśmy częściej przychodzić na plażę- słyszę mój głos. Przede mną stoi ciemnowłosa dziewczyna o brązowych oczach w bikini. To trochę dziwne, przed chwilą znaleźliśmy ciało Willow a w moim śnie pojawia się inna dziewczyna. Jeśli mam być szczery, to zdaje mi się, że jestem w jakiś sposób powiązany z tą dziewczyną ze snu.
-Naprawdę?- Pyta kładąc się obok mnie.- Nigdy nie sądziłam, że lubisz leżeć cały dzień w słońcu albo pływać.
-Jeśli mam być szczery... To chyba bardziej chodzi mi o widok.
Dziewczyna się śmieje a jej śmiech sprawia, że i ja się śmieję. Całuję ją, najpierw delikatnie ale potem decyduję się sięgnąć po więcej.
-Co ja robię?- Pytam siebie po chwili.
-Błądzisz- odpowiada. Wstaje i podaje mi rękę. Dziewczyna prowadzi mnie do lasu. Idziemy przez chwilę. Nagle coś czuję. Ujmuję twarz dziewczyny i całuję ją.
-Chyba cię kocham- mówię.
-Nie- odpowiada spoglądając na mnie smutnymi oczami.- Nawet mnie nie znasz.
-Masz rację. Kocham cię.
Dziewczyna otwiera usta jakby chciała coś powiedzieć. Ale tylko mnie całuje. Całujemy się przez chwilę.
-Ja chyba też cię kocham- odpowiada cicho.
Całujemy się jak w jakieś komedii romantycznej. Stoimy na starym moście w środku lasu. Na moście jest wiele kłódek par, które przyrzekały sobie być na zawsze.
Najwyraźniej zawsze nie trwa tak długo.