Każdy Dzień oznacza nowe dwadzieścia cztery godziny. Każdy Dzień sprawia, że wszystko na nowo staje się możliwe. Obojętnie czy żyjesz, czy giniesz, możesz mieć tylko jeden Dzień naraz. Czasem słońce zachodzi wcześniej. Nie ma Dnia, który trwałby wiecznie.

czerwca 21, 2016

105 powodów do narzekań+ jeszcze kolejne 5.

Hej, heloł, cześć, witam się czołem :P
To ja.
Ostatni post- 4 czerwca! Jejku.
Myślałam, że jak idą wakacje, to codziennie będę coś tu wrzuać, albo coś napiszę, może niekoniecznie się z kimkolwiek kto to czyta podzielę. Buuuuu...
Jak się okazało, zamiast luzu, to jest nuda. Nuda do potęgi.

 Na lekcjach przelecieliśmy już conajmniej trzy razy alfabet grając w Państwa- Miasta, a każdy film wydaje się być nudniejszy od poprzedniego.
No i, nie kłamię Was, od postu z Malfetto przeczytałam chyba tylko dwie książki, i to z jakimi pretensjami do samej siebie, po co ja w ogóle czytam.
Ostatnio mi się uspokoiło, chociaż... Nie, jednak to cofam.

No więc, po wakacjach idę do Liceum. Jeszcze kilka tygodni temu prawie płakałam na myśl, że muszę się z wszystkimi pożegnać i w ogóle. Ha, ale ja byłam idiotką.
Aż 4 osoby z mojej klasy idą ze mną do tej samej szkoły (w tym dwie do tej samej klasy). I to tylko z klasy. Pewnie z szkoły też jeszcze ktoś pójdzie, mędy jedne, jest dwa tysiące innych szkół, heloł.
Chodzi mi o to, że wszystko mi się już "przejadło". Macie czasem tak, że jecie coś w bardzo dużych ilościach przez bardzo długo, aż w końcu krzywicie się i "eeeeeeeee....". No ja mam tak właśnie.
Zostało tylko kilka dni. Kilka najdłuższych dni mojego życia. Naprawdę.
Próby to jakieś tortury... Z wszystkich nauczycielek w szkole, akurat ta najbardziej denerwująca jest "reżyserką".
I trudno mi zrozumieć osoby, które chciałyby zostać jeszcze w gimnazjum. Tym bardziej, że z 3/4 osób z mojej klasy (jak nie więcej) znam się od czterolatków z przedszkola! Poza tym: nikt nie umiera, nikt nie leci na koniec świata. Być może jest ze mnie odporna na uczucia sucz, ale prawda jest taka, że takie sytuacje będziemy mieć jeszcze trylion razy w życiu, i trzeba jakoś sobie z tym radzić.
To nie jest tak, że mam sercu z lodu... Chyba będę płakać na zakończeniu roku wiecie, pod wpływem emocji, no i ze szczęścia, bo mi się udało :P (Albo ze śmiechu, co jest również bardzo prawdopodobne!) 
DOBRA, teraz trochę o pisaniu!
A więc... Kocham myśleć (nie po 00:00 w tygodniu, wtedy chcę spać). Wymyślam tysiące historii w głowie. Wystarczy mi jeden malutki impuls, a ja mam fabułę na trzy książki.
To co ja mówiłam o książkach?
Ah, no. Książkę trzeba napisać. Nie wystarczy tylko jej wymyślić. Wymyślanie w gruncie rzeczy, to najprostrza sprawa.
Trzy książki: chyba trzy strony w wordzie! Ha!

Tak bardzo nienawidzę pisać!
Przez dwadzieścia stron wszystko idzie idealnie, akcja ładnie się składa, aż tu nagle... Palce wiszą w powietrzu nad klawiaturą, a w głowie pustka i... BOM.
Tekst jest pozbawiony sensu, a główna bohaterka najpierw nazywała się Arden i była japonką, a już w następnym rozdziale to chłopak-mulat o imieniu Sam!
Okay, backspace. Podejście numer 1285408.
I nagle okazuje się, że zamiast pisać coś "czego świat jeszcze nie widział" plagiatujesz ksiązkę, która ci się nie podobała, na taką która by ci się spodobała.
 I kiedy leżysz w łóżku, część ciebie już śpi, ale coś ci mówi "Ej, a może...". I masz super pomysł i myślisz o nim, i myślisz...  I w końcu wpadasz na wspaniały pomysł, że gdzieś go zapiszesz, żeby o nim nie zapomnieć... W końcu zasypiasz, budzisz się rano i myśl: ja chyba miałam czegoś nie zapomnieć.
No i się zapomniało... Zapisać tego, o czym miało się nie zapomnieć!

No i to uczucie, gdy w końcu obiecujesz sobie, że coś wymyślisz i od razu to dodasz do tego czegoś cokolwiek piszesz (bo to nie jest książka, serio.), i nagle okazuje się, że tam urodziny, tam jakieś spotkanie, tam z kimś tam coś tam... I ani się obejrzysz, a już jest koniec czerwca a ty już zapomniałaś, że cokolwiek tworzysz.


No i kiedy w końcu udaje ci się naisać coś, co ci się podoba. Może to być tylko kilka zdań, ale jesteś tak z tego dumny, że dobry humor nie opuszcza cię przez kilka dni. Albo, gdy tak się wczujesz w to co piszesz, że zapominasz o tym, że istnieje świat, że prawdopodobnie za kilkadziesiąc lat w Ziemie uderzy ogromna asteroida, która wszystko zniszczy, zapominasz o wojnie z ISIS, o tym, że tysiące lodowców się topi, bo dziura ozonowa się powiększa, bo używamy dezodorantów.

I tak dobrze się bawisz, że zapominasz o miliardach tych książek, których jeszcze nawet nie tknęłaś, a one przecież wołają swoim cichutkim głosikiem "cytaj mje, cytaj mje, plose"....






No to ja już sobie ponarzekałam na to nie-perfekcyjnie perfekcyjne życie jakie mamy.
Idą wakacje, chyba większość się cieszy :D
Koniec z budzikami!
Jaki był dla Was ten rok szkolny? Do jakiej klasy idziecie po przerwie? Macie jakieś plany na wakacje? Czytelnicze plany może? 
Za czym będziecie tęsknić, za za czym nie będziecie? :P

Bez względu na to jak Wasze wakacje będą wyglądać, życzę Wam: słońca (chyba, że go nie lubicie), miło spędzonego czasu, relaksu...  Aby przyjęli Was do wybranych szkół oraz dobrych świadectw :D


Źródła
Źródła
Źródła
Źródła
Źródła
Źródła
Żródła