Michelle Falkoff
Ostatnimi dniami strasznie cierpiałam, gdyż, iż, ponieważ, brakowało mi książki która wciągnęłaby mnie tak bardzo, że zapomniałabym o całym Bożym świecie. W piątek byłam na zakupach i upolowałam kilka książek, m.in.: Playlist for the dead! (Oraz Pretty Little Liars tom 5, Harry Potter and the Goblet of Fire oraz Żniwa Zła)
To właśnie o Playliście chciałabym pogadać (tfu, popisać).
Dla Sama –
posłuchaj, a zrozumiesz.
Playlistę. Przy każdym rozdziale jest podany utwór z playlisty Heydena. Niektóre piosenki znam, inne słuchałam pierwszy raz w życiu. W dodatku w tekście jest kupa innych piosenek, które nie są na playliście przyjaciela Sama. Cóż mogę powiedzieć? W tej książce jest więcej dobrej muzyki niż na festiwalu. Przynajmniej ja tak sądzę. Kocham wszystkie odmiany punka, rocka, punk rocka, a nawet metalu...
Wracając do książki: bardzo szybko się czyta. Tekst jest raczej przyjemny w odbieraniu i mimo wszystko, fabuła nie jest super skomplikowana.
Wątek miłosny? Jest, ale... Troszkę sztuczny. Bardzo podoba mi się to, co stało się w końcowych rozdziałach!
Niektóre postacie łatwo lubić, inne... już nie tak łatwo, ale zanim przystąpicie do oceniania bohaterów, przeczytajcie książkę od deski do deski :) !
W miarę jak czytałam, przypomniała mi się inna lektura. Charlie Stephena Chbosky'ego! W tej książce z końcówki XX wieku, przyjaciel głównego bohatera również popełnia samobójstwo i wielką rolę odgrywa muzyka. (Polecam, ale jest bardziej "brutalna")
Jak nigdy, podoba mi się zakończenie książki. Podobają mi się wybory, które podjął Sam. Mimo wszystko, jakoś godzi się z prawdą i... żyje dalej. Jesli autorka napisze inne książki, z chęcią je przeczytam :D
Moja ocena: 7,5/10
info:
Autor: Michelle Falkoff
Stron: 264
Wydawnictwo: Ferria YoungŹródła
Źródła