-Zainstalowaliśmy program. Powinien działać- robi na chwilę pauzę.- Usunęliśmy również pamięć z ostatnich dni.
Druga osoba coś odpowiada ale nie potrafię zrozumieć co. Nagle czuję jak ktoś wbija mi igłę w szyję. Najpierw świat migotać a potem robi się coraz czarniejszy i czarniejszy aż w końcu zasypiam.
Gdy tym razem się budzę jestem w szpitalu. Pielęgniarka podchodzi i majstruje coś przy mojej kroplówce. Gdy zauważa, że się obudziłem pyta:
-Jak się czujesz?
Zastanawiam się nad odpowiedzią aż w końcu po prostu wzruszam ramionami.
-Co się stało?- Pytam.
-Zaraz kogoś zawołam- mówi i wychodzi z mojego pokoju. Po chwili wraca z Sernikiem.
-Co cię nie zabije... To cię wzmocni- mówi Sernik na mój widok.
-Co się stało?- Pytam.
-Cała cukiernia... Każde nasze pomieszczenie... Przestało istnieć.
-Dlaczego?
-Była u nas taka jedna Iparis. Ponoć chciała przeprowadzić inspekcję magazynu. Prawdopodobnie uruchomiła jakąś bombę czy coś.
-Dlaczego miałaby to robić?
-Mamy podejrzenia... Że to ona wprowadziła wirus do systemu. To wasze nowe zadanie. Przekażemy wam nazwiska osób z którymi współpracowała, macie się ich pozbyć.
-A Iparis?
-Jest w Republice. Powiadomiliśmy już Elektora, pewnie już idzie na egzekucję.
Kiwam głową. Zasłużyła na to.
***
Pięć dni później razem z Alice, Anastasią, Elizabeth, Chistopherem, Markiem i Stevem spotykamy się w moim apartamencie. Gdy zamykam za nimi drzwi dociera do mnie, że kogoś brakuje.
-A gdzie Willow?- Pytam.
-Jest na rehabilitacji- oznajmia Anastasia.- To znaczy: powinna być, ale kilka dni temu poleciała w góry do jakiegoś hotelu na spa, maseczki, masażyki, czytanie magazynów i flirtowanie z recepcjonistą. Próbowałam się do niej dodzwonić ale nie odpowiada. Albo nie ma zasięgu albo jest... zajęta.
Gdy wszyscy zajmują miejsca w salonie Alice wstaje i mówi:
-Jak wiemy Iparis wysadziła naszą tajną organizację. Władze Republiki już pewnie zrobiły co należy i teraz sprzątają jej wnętrzności z ściany. Nasza misja- tu robi pauzę i spogląda po naszych twarzach- to pozbycie się kilku jej pomocników. Potem wirus prawdopodobnie usunie się z systemu. Dostaliście już wiadomości kogo macie się pozbyć?- Pyta i wyciąga laptopa.
-Joshep McMillan- mówi Anastasia. Alice szuka jego imienia w Internecie.
-Jest dentystą. Jego zakład mieści się w Ross City na placu Montgomerego.
-Maggie Rivers- oznajmia Christopher.
-Dziennikarka dla portalu rosscity.com. Jej siedzibą jest pokój numer 211 w wieżowcu Caracarova.
-Annabeth Nesbo- mówi Marek.
-Jest instruktorką tańca. Jej studio mieści się w starej hali targowej za miastem.
-Tyler Smith- odzywa się Steve.
-Jest nauczycielem muzyki w liceum numer 14 w Ross City.
-Rick Valdez- mówi Elizabeth.
-Rick to kamerzysta dla Ross City News- milknie na chwilę.- Ja dostałam Nicka O'briena. Jest sprzedawcą w jednym z marketów na Missisiphy Avenue.
Wszyscy spoglądają na mnie wyczekująco. Nie chcę powiedzieć im, kogo dostałem. Miałem nadzieję, że o mnie zapomną.
-Daniel?
Biorę głęboki oddech.
-Prezydent Ikari- mówię w końcu.
***
Gdy tylko to wypada z moich ust następuje cisza która trwa, trwa, trwa, trwa i trwa...
-Jesteś pewien, że...- zaczyna Elizabeth.
-Tak. Jestem pewien.
-Ale... Dlaczego?- Odzywa się Alice.
-Chyba współpracował z Iparis- mówię.
-CHYBA?
Alice wystukuje coś na swoim laptopie. Po chwili klnie od nosem.
-Czy informacja o tym, że zostałeś rozstrzelany powinna być w Internecie?- Pyta ostro.
-Chyba tak- odpowiada Marek.
-W takim razie Iparis albo nie została rozstrzelana albo w Internecie tego nie ma.
-No...- odzywa się Anastasia.- Nie wszystko musi być w Internecie.
-Jak wytłumaczysz mi, że dokładnie 8 godzin temu zostało zrobione to zdjęcie?- Pyta i pokazuje nam ekran.
Elektor całuje się z Iparis w jakieś kawiarni. Iparis nie wygląda na osobą w którą naładowano tony ołowiu.
-Nie została zamordowana?- Pytam.
-Chyba nie- odpowiada Alice.- O! Elektor dodał nowe zdjęcie kilka sekund temu...
Razem z Iparis jest na wycieczce rowerowej. To nie wygląda jak edytowane zdjęcie.
-Wygląda na to, że Iparis żyje i ma się dobrze- mówi Chris i wzdycha z rezygnacją.
-Ale to nie zmienia faktu, że wciąż może być hakerem- mówię po chwili.
-To zmienia wszystko, Daniel. Odpuść jej, nic z tym nie ma wspólnego- mówi Alice gorzko.- Wracamy do punku wyjścia. Kim jest ten cholerny haker.
***
Siedzimy już dwie godziny i pijemy piwo gdy do apartamentu wchodzi Eden.
-O cześć- wita się a po chwili wyciąga coś z swojej torby.- Dostarczono mi to dzisiaj rano. Jest zaadresowana do ciebie- podaje mi małą paczuszkę i znika w swoim pokoju.
Wracam do salonu, siadam na kanapie i wolno zaczynam ją rozpakowywać. W środku jest kartka papieru i klucz.
Ludzie od tysięcy lat chowają swoje sekrety "pod kluczem". Jak masz klucz jedyne co musisz znaleźć to zamek. A potem prawda wyjdzie na jaw.
Przyglądam się kluczowi. Zwykły metalowy kluczyk. Z dziurką na środku. Nie, to nie jest dziurka. To szkło. Podaję klucz i kartkę innym a na ich twarzach maluje się zdziwienie. W końcu klucz ląduje z powrotem u mnie. Zapada cisza. Nagle Alice się zrywa i prosi mnie abym podał jej ten klucz.
-Kiedyś już go widziałam- mówi zamyślonym tonem.- Jakieś dwa lata temu?
-Gdzie go widziałaś?- Pyta Steve.
-Nie wiem... Naprawdę. Jestem pewna, że go widziałam ale nie wiem gdzie.
Siedzimy do północy i snujemy milion teorii na temat tego klucza. W końcu wszyscy jesteśmy już trochę pijani i zaczynamy przysypiać na mojej kanapie i na moich fotelach. Jednak tuż przed snem Alice mówi coś co wydaje się być absurdalne:
-A może Sernik nami manipuluje, może to on jest hakerem...
Ale nie jest. Następnego dnia budzimy się z kacem i odkrywamy, że Alice znikła. Została tylko kartka:
Wiedziała za dużo.
Najlepsze w tym wszystkim było to, że nikt z nas nie pamiętał co powiedziała zanim odpłynęliśmy. .