Każdy Dzień oznacza nowe dwadzieścia cztery godziny. Każdy Dzień sprawia, że wszystko na nowo staje się możliwe. Obojętnie czy żyjesz, czy giniesz, możesz mieć tylko jeden Dzień naraz. Czasem słońce zachodzi wcześniej. Nie ma Dnia, który trwałby wiecznie.

sierpnia 28, 2015

Rozdział 12

Usiedliśmy na kanapie przed telewizorem. Alice załączyła film.
-No nie- sprzeciwiła się Anastasia gdy wyświetlił się tytuł filmu. Upadek Nieba. - Tak chcesz znaleźć moją siostrę? Genialny plan.
Alice rzuciła w nią popcornem i kazała się przymknąć. Film okazał się naprawdę nudny. Przez cały seans walczyłem aby nie zasnąć gdy nagle Alice zatrzymała film.
-Okej- wyciągnęła kalendarz z pokoju Willow.- Spójrzcie na twarz dziewczynki na ekranie- spojrzeliśmy na ekran. Dziewczynka miała ciemne włosy i brązowe oczy.- A teraz na kalendarz.
To nie była ta sama postać. Miała ciemne, długie włosy i piwne oczy. Idealnie białe zęby, była trochę blada- dziewczynka z filmu miała znacznie ciemniejszą karnacje.
-Czyli...- Zaczął Chris.- Haker jest dziewczyną?
-Nie, idioto. Spójrzcie na mnie.
Wszyscy spojrzeliśmy na nią pytająco. I jak na zawołanie nagle do nas wszystkich coś dotarło.
-To ty jesteś na tym kalendarzu!- Wrzasnęła Elizabeth.
-...A niebo jest niebieskie.
Zapadła cisza. W końcu odezwała się Anastasia.
-To metafora. Haker to szatan. Tą dziewczynką jesteś... ty. Dlaczego? Chce cię uczynić skrytobójcą?
-Właściwie- Alice nerwowo zaczęła gnieść skrawek koszulki.- To już to zrobił.
-Co- powiedział z śmiertelną powagą Steve.
Nagle ktoś zapukał do drzwi i do pokoju wszedł Sernik.
-Mamy gościa- powiedział.
Zaprowadził nas do jadalni. Przy jednym ze stołów siedziała dziewczyna w moim wieku. Miała ciemne, długie włosy związane w kucyk. Miała brązowe oczy. Nie, nie były do końca brązowe. Złote? Mieszała herbatę ale na nasz widok wstała. Przyjrzała się nam. Jej spojrzenie zatrzymało się na chwilę na mnie. Wpatrywałem się w jej oczy i miałem wrażenie, że kiedyś już ją widziałem. Szybko odwróciła wzrok z powrotem na Sernika.
-Miło mi pana poznać, oficerze Evernoon- uścisnęła rękę Sernikowi.
-I nawzajem, agentko Iparis. Co cię do nas sprowadza?
-Właściwie chciałam z nimi porozmawiać- wskazała na nas.- Na osobności...
-Ależ jestem pewien, że o cokolwiek chodzi możesz powiedzieć to przy mnie.
-Naprawdę bym chciała... Dziesięć sekund...
-Mów przy mnie. Chyba, że masz coś do ukrycia.
-Oczywiście, że nie. Prawda zawsze wychodzi na jaw, co?- Powiedziała zbyt ostro. Zapadło milczenie. Sernik wyglądał jakby chciał ją uderzyć. Do dziewczyny nagle dotarło co zrobiła.
-Bardzo pana przepraszam. Nie chciałam tak z tym wyskoczyć. Jestem trochę zmęczona podróżą i... sam pan rozumie- wzięła głęboki oddech.- Podobno macie kilka niezarejestrowanych karabinów XM- 624. Po prostu... Elektor obawia się następnego konfliktu.
-To musi być pomyłka. Wszystko co tu się odbywa jest całkiem legalne.
-Mam jednak nakaz przeszukania waszego magazynu. I pokoi. Pozostałe pomieszczenia zostały sprawdzone już przez moich ludzi.
-Sprawdzaliście moje pomieszczenia bez mojej wiedzy?
-Nakaz to nakaz. Przejdziemy do magazynu? Niech pan mi nie każe myśleć, że coś pan tam ukrywa.
Sernik zaczął iść w stronę magazynu. Za sernikiem ruszyła Iparis. Szliśmy w odstępie metra od Iparis.
-Co ona tu robi?
-Nielegalna broń?
-Sernik jej nienawidzi.
Sernik stanął przez metalowymi drzwiami i wpisał kod. Kątem oka dostrzegłem, że June cały czas mu się przygląda a jedną dłoń trzyma blisko kieszeni. Jest gotowa użyć broni.
Wchodzimy do magazynu. Nigdy tu nie byłem i muszę przyznać, że widok jest zdumiewający. Można by w to uzbroić cała armię a nie mała, tajną organizację.
June zaczęła przeszukiwać pomieszczenie. Nie byłem pewien, czy nielegalna broń to to, czego szuka. Obserwowałem każdy jej ruch. Gdy doszła do mundurów nagle się zatrzymała. Spojrzała na Sernika, który oglądał jakiś stary rewolwer. Delikatnie odsunęła jeden z mundurów za którym... Znajdował się sejf. Iparis ułożyła szybko wszystko tak jak było wcześniej. I poszła w stronę drzwi
-Czystko. Teraz pokoje- powiedziała całkiem spokojnym głosem.
Iparis sprawdziła nasze pokoje bez większego entuzjazmu, nawet nie sprawdziła ich dokładnie bo gdyby tak było odkryła by cały alkohol. Gdy tylko to zrobiła przeprosiła Sernika za oskarżenia i poszła w stronę wyjścia.
***
Nie spałem w nocy. Wymknąłem się i chodziłem po korytarzu obok magazynu. Miałem wrażenie, że ona tu wróci. Około trzeciej w nocy usłyszałem kroki. Schowałem się za zakrętem. Do drzwi podeszła Iparis i zaczęła wpisywać kod. Wyszedłem z ukrycia i wycelowałem w nią broń. Dziewczyna zamarła i wolno odwróciła się w moją stronę.
-Zdziwisz się- powiedziała wolno- ale to nie ja jestem twoim wrogiem.
-Nie jesteś tu z inspekcją. Co tak naprawdę tu robisz?
-Tu są kamery- powiedziała beznamiętnie.
Zacząłem się rozglądać za kamerami, których oczywiście nie było bo Iparis mnie wrobiła. Wszedłem za nią do magazynu. Kierowała się do tego sejfu.
-Co ty do cholery robisz?!- Krzyknąłem za nią ale ona już stała przy sejfie.
-Próbuję rozgryźć kod. Nikt z was nigdy na to nie wpadł?
-Na co?
-Taki drogi, najnowszy sprzęt. I takie stare, mundury które mają z dwadzieścia lat podczas gdy na rynku można kupić o wiele nowsze modele.
-Masz na myśli... One są tu tylko po to by kryć sejf?
Iparis potwierdziła i zaczęła rozglądać się za czymś po magazynie. Podszedłem do sejfu. Chciałem spróbować jakieś pierwsze lepsze cyfry ale usłyszałem krzyk Iparis
-NIE! WYLECISZ W POWIETRZE JAK WPISZESZ ZŁY KOD!
Dlatego szybko się odsunąłem od sejfu i w milczeniu czekałem, aż ona coś wymyśli. I wymyśliła.
Podeszła do sejfu i powiedziała:
-Módl się, Day, żebym miała racje inaczej zwiedzimy inne planety.
Zaśmiałem się.
-Od wieków nie słyszałem, aby ktoś mówił na mnie Day.
-Powiedziałam Daniel, nie Day.
-Day.
-Daniel.
-Day.
-Rozpraszasz mnie- mówi.
-Naprawdę?- Pytam zbyt entuzjastycznie.
Iparis nie odpowiada  ale widzę jak jej policzki się rumienią. Wpisuje kod.
2-1-1-5
Przez chwilę boję się, że zaraz wylecimy w powietrze ale potem rozlega się ciche kliknięcie i sejf zostaje otwarty.
-Skąd wiedziałaś?- Pytam.
-Wtedy się zaczęło. Thomas  Evernoon został zamordowany, zabójca do dzisiaj nie został znaleziony. Chociaż... Sernik, tak?, uważa inaczej.
-Thomas został zamordowany przez terrorystów.
-Nie przez terrorystów tylko przez Willow Diane Moore.
-Kłamiesz- mówię bez zastanowienia.
-Nie. Ci terroryści i tajni szpiedzy to tylko przykrywka. Byli razem na patrolu. Rozdzielili się. Thomas chciał przytulić Willow od tyłu niespodziewanie. Ona się wystraszyła i strzeliła. Było za późno. Thomas umarł w jej ramionach... Włamałam się do jej e-pamiętnika... Pisała, że nie wybaczy sobie do końca życia. Thomas mówił jej, że jej przebacza, że ją kocha i, że kiedyś się spotkają. Powiedział, jej, że miłość boli. I takie bzdury.
-Bzdury? Myślałem, że dziewczyny chcą by ich kochankowie wykrwawiali się w ich ramionach. Bo to jest... romantyczne?
-To nie jest romantyczne Day- mówi i kręci głową.- Romantyczne jest zestarzenie się razem.
Przez chwilę wpatruje się w moje oczy a ja wpatruję się w jej. Właściwie to nie przez chwilę tylko przez całą wieczność. I przysięgam, że naprawdę byłaby to cała wieczność gdyby nie fakt, że chyba słyszałem kroki na korytarzu
-To co jest w tym sejfie, June?- Pytam.
Iparis otworzyła drzwi.
-Klucz- mówi i ogląda go z bliska.
-Skoro Thomas był synem Sernika a Willow go zabiła... Dlaczego udawał, że wszystko jest okay?
-Bo Willow była eksperymentem. Włamał się do jej systemu i sterował nią. Gdy mu się udało, zaczął atakować innych ludzi. Alice Anderson, chyba się znacie?
Kiwam głową. Janus to Sernik.
-Gdzie mamy szukać Willow, geniuszu?
-Tam gdzie ludzie idą po śmierci. Willow została sparaliżowana, pozbył się jej jak zepsutej zabawki. Przykro mi.
Uśmiecham się smutno.
-To nie twoja wina- mówię i prawie się całujemy. PRAWIE bo do magazynu wpadają żołnierze. Chowamy się za skrzynią z nabojami.
-Nie będą tu strzelać bo wszystko eksploduje- szepcze June.-Jednak warto zaryzykować.
Bierze do ręki jeden z naboi i zanim zdążę ją powstrzymać rzuca nim w sejf. Nabój wystukuje jakiś bezsensowny kod. Biorę ją za rękę i najszybciej jak mogę wybiegam zza skrzyń i biegnę do wyjścia. Przekraczamy próg magazynu gdy wszystko za nami wybucha i rozpoczyna się wycie syren. Biegniemy do wyjścia. A gdy jesteśmy już na ulicy biegniemy przez jakiś kilometr aż zatrzymujemy się na końcu jakieś ulicy. June opiera się o ścianę i bierze kilka głębokich wdechów.
-Wysadziłaś tajną organizację... Wiesz jak bardzo się starałem? Wiele dla niej poświęciłem a nagle zjawiasz się ty i BOM.
-Mogłeś mnie zabić. Miałeś w ręku broń, mogłeś strzelić i byłoby po problemie. Zostałbyś pewnie uznany za bohatera. Czemu tego nie zrobiłeś?
Otwieram usta ale po chwili je zamykam. Nie wiem czemu tego nie zrobiłem.
-June...- Zaczynam wolno.
-Skąd znasz moje imię?- Pyta. To samo pytanie mógłbym sam sobie zadać. Skąd znam jej imię?
-Nie wiem. Po prostu je znam. Muszę cię skądś kojarzyć.
June patrzy na mnie swoimi hipnotyzującymi oczami. W jej oczach odbijają się bladnące gwiazdy.
-Chodź. Chcę ci coś pokazać- mówię i łapię ją za rękę.
***
Jedziemy windą na dach wieżowca Carcarova. Gdy docieramy na miejsce słońce akurat szykuje się do wschodu. June podchodzi do barierki i opiera się o nią. Gdy jej dłonie dotykają metalu słyszę metal obijający się o metal. Spoglądam na jej dłoń na której jest pierścionek ze spinaczy biurowych. Łapię ją za rękę i przyglądam się pierścionkowi. June przygląda mi się a pojedyncza łza spływa po jej policzku. Ocieram ją kciukiem i spoglądam na June. I tym razem się całujemy. A ja czuję się... Pełny. Pełny wspomnień które mnie wcześniej opuściły. Gdy ponownie na nią spoglądam nie widzę już nieznajomej tylko June Iparis. Cudowne dziecko Republiki które złapało najsławniejszego przestępcę Republiki, doprowadziło żołnierzy do jego domu. Eden został królikiem doświadczalnym. A potem wyciągnęła mnie z więzienia. John poświęcił się dla mnie. Uciekliśmy do Kolonii. Gdy wszystko zaczęło się układać i wracało do porządku lekarze oznajmili mi, że zostało mi kilka miesięcy życia. Zerwałem z nią kontakt, bo nie chciałem jej ranić. Ale nie mogłem jej utrzymać na dystans. Gdy zostałem postrzelony wykrwawiałem się w jej ramionach a ona błagała, bym nie odchodził. Mówiła, że zrobi wszystko w zamian za życia dla mnie. I zrobiła. Ja dostałem nowe życia a ona pozwoliła mi żyć bez tylu wspomnień. Przede mną stoi najpiękniejsza kobieta na ziemi, June Iparis, kobieta dla której jestem gotów umrzeć. I...
...I rozlegają się strzały.