Każdy Dzień oznacza nowe dwadzieścia cztery godziny. Każdy Dzień sprawia, że wszystko na nowo staje się możliwe. Obojętnie czy żyjesz, czy giniesz, możesz mieć tylko jeden Dzień naraz. Czasem słońce zachodzi wcześniej. Nie ma Dnia, który trwałby wiecznie.

sierpnia 30, 2015

Rozdział 13

Gdy się budzę wszystko zdaje się zamazywać. Słyszę jakieś głosy i próbuję je dopasować do nazwisk ale w głowie mam totalny chaos. Gdy ponownie otwieram oczy zdaje mi się, że jestem na sali operacyjnej. Właściwie to bardziej wygląda jak laboratorium. Jakaś kobieta mówi do kogoś ale nie potrafię rozpoznać twarzy
-Zainstalowaliśmy program. Powinien działać- robi na chwilę pauzę.- Usunęliśmy również pamięć z ostatnich dni.
Druga osoba coś odpowiada ale nie potrafię zrozumieć co. Nagle czuję jak ktoś wbija mi igłę w szyję. Najpierw świat migotać a potem robi się coraz czarniejszy i czarniejszy aż w końcu zasypiam.
Gdy tym razem się budzę jestem w szpitalu. Pielęgniarka podchodzi i majstruje coś przy mojej kroplówce. Gdy zauważa, że się obudziłem pyta:
-Jak się czujesz?
Zastanawiam się nad odpowiedzią aż w końcu po prostu wzruszam ramionami.
-Co się stało?- Pytam.
-Zaraz kogoś zawołam- mówi i wychodzi z mojego pokoju. Po chwili wraca z Sernikiem.
-Co cię nie zabije... To cię wzmocni- mówi Sernik na mój widok.
-Co się stało?- Pytam.
-Cała cukiernia... Każde nasze pomieszczenie... Przestało istnieć.
-Dlaczego?
-Była u nas taka jedna Iparis. Ponoć chciała przeprowadzić inspekcję magazynu. Prawdopodobnie uruchomiła jakąś bombę czy coś.
-Dlaczego miałaby to robić?
-Mamy podejrzenia... Że to ona wprowadziła wirus do systemu. To wasze nowe zadanie. Przekażemy wam nazwiska osób z którymi współpracowała, macie się ich pozbyć.
-A Iparis?
-Jest w Republice. Powiadomiliśmy już Elektora, pewnie już idzie na egzekucję.
Kiwam głową. Zasłużyła na to.
***
Pięć dni później  razem z Alice, Anastasią, Elizabeth, Chistopherem, Markiem i Stevem spotykamy się w moim apartamencie. Gdy zamykam za nimi drzwi dociera do mnie, że kogoś brakuje.
-A gdzie Willow?- Pytam.
-Jest na rehabilitacji- oznajmia Anastasia.- To znaczy: powinna być, ale kilka dni temu poleciała w góry do jakiegoś hotelu na spa, maseczki, masażyki, czytanie magazynów i flirtowanie z recepcjonistą. Próbowałam się do niej dodzwonić ale nie odpowiada. Albo nie ma zasięgu albo jest... zajęta.
Gdy wszyscy zajmują miejsca w salonie Alice wstaje i mówi:
-Jak wiemy Iparis wysadziła naszą tajną organizację. Władze Republiki już pewnie zrobiły co należy i teraz sprzątają jej wnętrzności z ściany. Nasza misja- tu robi pauzę i spogląda po naszych twarzach- to pozbycie się kilku jej pomocników. Potem wirus prawdopodobnie usunie się z systemu. Dostaliście już wiadomości kogo macie się pozbyć?- Pyta i wyciąga laptopa.
-Joshep McMillan- mówi Anastasia. Alice szuka jego imienia w Internecie.
-Jest dentystą. Jego zakład mieści się w Ross City na placu Montgomerego.
-Maggie Rivers- oznajmia Christopher.
-Dziennikarka dla portalu rosscity.com. Jej siedzibą jest pokój numer 211 w wieżowcu Caracarova.
-Annabeth Nesbo- mówi Marek.
-Jest instruktorką tańca. Jej studio mieści się w starej hali targowej za miastem.
-Tyler Smith- odzywa się Steve.
-Jest nauczycielem muzyki w liceum numer 14 w Ross City.
-Rick Valdez- mówi Elizabeth.
-Rick to kamerzysta dla Ross City News- milknie na chwilę.- Ja dostałam Nicka O'briena. Jest sprzedawcą w jednym z marketów na Missisiphy Avenue.
Wszyscy spoglądają na mnie wyczekująco. Nie chcę powiedzieć im, kogo dostałem. Miałem nadzieję, że o mnie zapomną.
-Daniel?
Biorę głęboki oddech.
-Prezydent Ikari- mówię w końcu.
***
Gdy tylko to wypada z moich ust następuje cisza która trwa, trwa, trwa, trwa i trwa...
-Jesteś pewien, że...- zaczyna Elizabeth.
-Tak. Jestem pewien.
-Ale... Dlaczego?- Odzywa się Alice.
-Chyba współpracował z Iparis- mówię.
-CHYBA?
Alice wystukuje coś na swoim laptopie. Po chwili klnie od nosem.
-Czy informacja o tym, że zostałeś rozstrzelany powinna być w Internecie?- Pyta ostro.
-Chyba tak- odpowiada Marek.
-W takim razie Iparis albo nie została rozstrzelana albo w Internecie tego nie ma.
-No...- odzywa się Anastasia.- Nie wszystko musi być w Internecie.
-Jak wytłumaczysz mi, że dokładnie 8 godzin temu zostało zrobione to zdjęcie?- Pyta i pokazuje nam ekran.
Elektor całuje się z Iparis w jakieś kawiarni. Iparis nie wygląda na osobą w którą naładowano tony ołowiu.
-Nie została zamordowana?- Pytam.
-Chyba nie- odpowiada Alice.- O! Elektor dodał nowe zdjęcie kilka sekund temu...
Razem z Iparis jest na wycieczce rowerowej. To nie wygląda jak edytowane zdjęcie.
-Wygląda na to, że Iparis żyje i ma się dobrze- mówi Chris i wzdycha z rezygnacją.
-Ale to nie zmienia faktu, że wciąż może być hakerem- mówię po chwili.
-To zmienia wszystko, Daniel. Odpuść jej, nic z tym nie ma wspólnego- mówi Alice gorzko.- Wracamy do punku wyjścia. Kim jest ten cholerny haker.
***
Siedzimy już dwie godziny i pijemy piwo gdy do apartamentu wchodzi Eden.
-O cześć- wita się a po chwili wyciąga coś z swojej torby.- Dostarczono mi to dzisiaj rano. Jest zaadresowana do ciebie- podaje mi małą paczuszkę i znika w swoim pokoju.
Wracam do salonu, siadam na kanapie i wolno zaczynam ją rozpakowywać. W środku jest kartka papieru i klucz.
Ludzie od tysięcy lat chowają swoje sekrety "pod kluczem". Jak masz klucz jedyne co musisz znaleźć to zamek. A potem prawda wyjdzie na jaw.

Przyglądam się kluczowi. Zwykły metalowy kluczyk. Z dziurką na środku. Nie, to nie jest dziurka. To szkło. Podaję klucz i kartkę innym a na ich twarzach maluje się zdziwienie. W końcu klucz ląduje z powrotem u mnie. Zapada cisza. Nagle Alice się zrywa i prosi mnie abym podał jej ten klucz.
-Kiedyś już go widziałam- mówi zamyślonym tonem.- Jakieś dwa lata temu?
-Gdzie go widziałaś?- Pyta Steve.
-Nie wiem... Naprawdę. Jestem pewna, że go widziałam ale nie wiem gdzie.
Siedzimy do północy i snujemy milion teorii na temat tego klucza. W końcu wszyscy jesteśmy już trochę pijani i zaczynamy przysypiać na mojej kanapie i na moich fotelach. Jednak tuż przed snem Alice mówi coś co wydaje się być absurdalne:
-A może Sernik nami manipuluje, może to on jest hakerem...
Ale nie jest. Następnego dnia budzimy się z kacem i odkrywamy, że Alice znikła. Została tylko kartka:
Wiedziała za dużo.
Najlepsze w tym wszystkim było to, że nikt z nas nie pamiętał co powiedziała zanim odpłynęliśmy. .