Każdy Dzień oznacza nowe dwadzieścia cztery godziny. Każdy Dzień sprawia, że wszystko na nowo staje się możliwe. Obojętnie czy żyjesz, czy giniesz, możesz mieć tylko jeden Dzień naraz. Czasem słońce zachodzi wcześniej. Nie ma Dnia, który trwałby wiecznie.

października 24, 2015

Rozdział 31

Umrze? Boże, pozwól jej żyć. Zrobię wszystko byś oddał mi ją z powrotem.


Tak, June żyje. Jest pod stałą obserwacją w szpitalu psychiatrycznym. Nikt nie wie co z nią jest nie tak. Próbowano wszystkiego, nawet egzorcyzmów. Są dni gdy normalnie rozmawiamy. June zachowuje się jak June. Czasem jest tak samobójcza, że zamykają ją w izolatce. A czasem całe dnie robią na niej badania lub usypiają ją dla jej dobra.


Dzisiaj mija dokładnie rok. Lekarze stracili nadzieję i chcą się pozbyć problemu. Próbowałem ich przekonać, żeby dali jej jeszcze trochę czasu ale "nie widać żadnych postępów w leczeniu". Dlatego dzisiaj zabieram ją do domu. Nie wiem co mam robić. Naprawdę nie wiem.


Idę do jej pokoju.
-Cześć, Pchełko- mówię całując ją w czoło. Na szczęście dzisiaj June to June.
Wsiadamy do auta. Ruszam wolno przez centrum miasta. June siedzi zamyślona.
-O czym myślisz?- Pytam.
June nie odpowiada. Skupiam się na drodze. Nagle gwałtownie nabiera powietrza, krzyczy coś i wyrywa mi kierownicę. Nim zdążę zareagować uderzamy w coś.


Przez chwilę nie wiem co się dzieje. Potem uderza mnie rzeczywistość. Leżę na asfalcie kilka metrów od naszego samochodu wbitego w tira.
-JUNE!- Krzyczę i zrywam się w stronę auta. Ludzie próbują mnie odciągnąć ale ich odtrącam. Spoglądam do środka wraku auta. June siedzi z głową odchyloną do tyłu. Z jej ust kapie krew. Wyciągam ją z auta. Jej oddech robi się urywany.


Chwilę zajmuje mi zorientowanie się gdzie jestem. W następnej biegnę już w stronę szpitala dwie ulice dalej.


***
-I?- Pytam Tess po wieczności oczekiwania.
-Jeszcze nic nie wiem. Wciąż nad tym pracują. Co się stało?
-Po prostu wyrwała mi kierownicę z dłoni. W jednej sekundzie jedziemy spokojnie w następnej uderzamy w tira.
-Tak mi przykro, Daniel- mówi cicho kręcąc głową.- Nie wiem czy im się uda...
-Tess! Musi się udać. Zrobię wszystko... Wszystko... June potrzebuje nowego serca? Może wziąć moje... I...
-Daniel... Sekundy dzieliły ją od śmierci jak tutaj z nią przybiegłeś... Robią wszystko co w ich mocy ale... Ale to nie tylko o to chodzi...
Zakrywam oczy dłońmi. Mówię sobie, że wszystko będzie dobrze ale to tylko wszystko pogarsza.
-Zaraz przyjdę- informuje mnie Tess.


Wraca po kilkunastu minutach.
-Przenieśli ją na OIOM. Możesz do niej wejść ale lekarze nie są pewni czy im się udało i...
Nie słucham już jej tylko wchodzę na OIOM. Podchodzę do łóżka na którym leży June.
Nie jestem ekspertem z medycyny ale potrafię stwierdzić, jak wygląda umierający człowiek. I takim jest June.


Siadam na krześle i mówię o tym jak bardzo jej potrzebuję. Mówię jej o wszystkich rzeczach jakie czekałby nas w życiu. Nie może teraz odejść bo straci naprawdę wiele. Potem mówię ją o tym jak pierwszy raz ją zobaczyłem. Jak niemal natychmiast moje serce dopasowało się do rytmu bicia jej serca. Dlatego jej serce nie może teraz przestać bić. A potem... A potem słyszę jak nagle wszystko robi się ciche. Ochroniarze odciągają mnie od jej ciała. Tess próbuje mnie pocieszyć tym, że może im się uda. Szczerze? Chyba w to nie wierzę.
***


Gdy otwieram oczy otacza mnie biel. Wszystko jest białe. Wstaję i przecieram oczy dłońmi. Pojawiają się bardzo stare drzewa. Ale wciąż jest biało. Tak jakby ktoś wziął białą kardę papieru i po prostu narysował drzewa.

Biorę głęboki wdech i idę przed siebie. Po kilku minutach, godzinach, dniach może nawet miesiącach, nie wiem, widzę coś innego. Zieloną polanę. Normalny las, ptaki, zwierzęta, niebo, słońce. Zaczynam biegnąc i zatrzymuję się gdy spomiędzy drzew wychodzi jakiś cień. Moje serce robi fikołka a z mojego gardła wydobywa się jego imię.

-METIAS!

Biegnę jak najszybciej potrafię. Metias jest tuż tuż. Widzę jego oczy, takie same jak moje. Uśmiecha się do mnie.

I niespodziewanie uderzam tak jakby w szybę.

-Metias?!- Pytam zszokowana.

-Cześć, Pchełko- odpowiada podchodząc do mnie.

-Dlaczego nie mogę się tam dostać? Umarłam?

-Nie wiem, June. Ale jestem pewien, że nie umarłaś. Wiedzielibyśmy.

-Wy…?- Urywam i spoglądam z powrotem na las.

Do Metiasa podbiega Ollie. Za nim idzie kobieta i mężczyzna. Prawda jest taka, że moi rodzice umarli jeszcze zanim nauczyłam się mówić „mama” albo „tata”. Ale takie rzeczy po prostu się wie.

-Mama? Tata?

-Cześć June- moja mama uśmiecha się do mnie.

-Jesteśmy z ciebie tacy dumni- dodaje mój tata.
 
-Jesteście tutaj wszyscy... Razem... Dlaczego?
-Bo jesteśmy rodziną.
-Ale... Ale ja też jestem częścią tej rodziny! DLACZEGO....
-June- mówi łagodnie moja mama.- Jako jedyna z naszej rodziny wciąż jesteś żywa. Masz teraz własną rodzinę...
-ALE JA CHCĘ BYĆ Z WAMI.
-June. Posłuchaj. Kocham cię i też byśmy chcieli być z tobą. Ale ty wciąż należysz do świata żywych...
-Świetnie. Jak umrzeć?
-Pchełko- wtrąca się Metias.- Zachowujesz się samolubnie. Chcąc umrzeć nie jesteśmy pewni, czy będziesz z nami...
-Jak to?
-Nie wiesz dopóki nie umrzesz i...
-Ale wy jesteście razem...
-Bo nie mieliśmy wyboru. Ty możesz zostać albo odejść...
-June- odzywa się mój tata.- Zostań.
-Dlaczego miałabym zostawać na ziemi? Świat jest zły.
-Dla Daniela. Kochasz go. Prawda?
-Ale czy on też mnie kocha? Nie, nie kocha mnie.
-Mylisz się.
-Wróć- dodaje moja mama.
-Mamusiu...- mówię i czuję jak łzy wędrują po moich policzkach. Używam tego słowa pierwszy raz w moim życiu.- Ja... Jestem zmęczona... Mam dosyć tych wszystkich błędów jakie zrobiłam... Tego że krzywdzę tak dużo osób... Tego co się ze mną dzieje... Wszyscy widzą mnie jako kogoś idealnego ale ja... Nie jestem...
-Oczywiście, że nie jesteś. Jesteś tylko człowiekiem. Każdy z nas miewa chwile załamania, popełnia błędy...
-Chwile załamania- śmieję się gorzko.- Chyba całe dekady.
-Tyle złego się wydarzyło w twoim życiu- zaczyna mój tata- bo jesteś wystarczająco silna by mu zapobiec.
-Chciałabym aby tak było.
Zapada cisza. Chciałabym zostać. Ale chcę też żyć. Życie jest ciężkie a umieranie? Nie, nie jest.
-Kocham cię i zawsze będziemy cię kochać- słyszę delikatny, kojący głos mojej mamy.
Chcę coś powiedzieć ale nie daję rady. Wszystko robi się ciemne, brakuje mi tchu. Próbuję oddychać ale powietrze ucieka z moich płuc jak z przekutego balona.
Ciemność. Ale potem widzę kropkę światła w oddali. Światełko w tunelu, myślę.

To koniec. Nie udało mi się. Zostawiłam Daniela i całe moje życie. Na początku jak spotkałam moich rodziców to chciałam tak zrobić, ale teraz... Nigdy nie będziesz potrafił czegoś docenić póki tego nie stracisz.

Światło jaśnieje i zdaje się mówić, żebym za nim szła. Znajomym głosem woła moje imię. Uspokajam się.

I ruszam za światłem które prowadzi mnie przez świat ciemności.


***


Mijają godziny, dni... I wtedy słyszę to, czego nigdy nie chciałem usłyszeć.
-Daniel...- Zaczyna Tess. Wiem co chce powiedzieć. Widzę jak w jej oczach połyskują łzy.- Właśnie... Kilka minut temu stwierdzono śmierć kliniczną... June... Nie żyje.


Coś w głębi mnie pęka. Wrzeszczę jej imię. Nie, nie, nie, nie, nie, nie!!!...
Dlaczego musiała tak wcześnie mnie opuścić? Byłem w stanie dać jej wszystko prócz czasu na więcej życia. Sprzedałbym moją duszę diabłu gdyby była taka możliwość.
Zaczynam się dusić, bo jak mam bez niej oddychać...
Ktoś coś mówi ale nawet nie próbuję słuchać.
Wbiegam do jej pokoju i widzę jej martwe, ziemne ciało.
Jej martwe ciało.
Łapię się na tym, że wyobrażam sobie jak nagle otwiera oczy i omiata świat swoim mądrym spojrzeniem.
Ale tak się nie dzieje.
Widzę jak ludzie zaczynają odłączać jej ciało od tych wszystkich rurek i pasków.
Chcą zabrać jej ciało do kostnicy ale wrzeszczę, żeby zostawili ją w spokoju. Tess uspokoją mnie i każe wyjść wszystkim z pokoju.
Jestem tylko ja i June.
Właściwe to tylko ja.
I...
I June.




!!!!!!!!!!Spoiler!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!June nie umarła. !!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Zapraszam wszystkich na mój drugi blog: Dollhouse ♥ 
-Iparis
Chodźcie w świetle, czytajcie i polecajcie ludziom trylogię "Legenda" (i "The Young Elites" naszej kochanej Marie Lu!) i zostawiajcie komentarze