Każdy Dzień oznacza nowe dwadzieścia cztery godziny. Każdy Dzień sprawia, że wszystko na nowo staje się możliwe. Obojętnie czy żyjesz, czy giniesz, możesz mieć tylko jeden Dzień naraz. Czasem słońce zachodzi wcześniej. Nie ma Dnia, który trwałby wiecznie.

września 08, 2015

Rozdział 14

-Może poszła do domu- odzywa się w końcu Elizabeth.
-Nie, drzwi były zamknięte na klucz od środka, mam go w kieszeni- zaprzeczam.
Marek podchodzi do drzwi i oznajmia, że nie widzi śladów włamania.
Usiedliśmy wszyscy przy stole w kuchni i próbowaliśmy się skontaktować z Alice, Sernikiem albo policją. Nagle do kuchni wszedł Eden.
-Coś się stało?- Spytał i zaczął robić sobie kawę.
-Nie słyszałeś może w nocy żeby ktoś się włamywał?- Spytał Chris.
-Nie. Zasnąłem parę minut po was.
***
Tak naprawdę nikt z nas nie wiedział co ma robić. Anastasia próbowała dodzwonić się do Willow ale jak zwykle nic. Nie mieliśmy żadnych poszlak ani nawet podejrzeń kto mógł to być. To znaczy, mamy podejrzenie kim mógł być porywacz. Mógł to być haker ale to nic nam nie daje, bo wciąż nie wiemy kim on jest.
Tak więc próbujemy się skontaktować z kimś kto mógłby nam pomóc ale nikt nie odbierał, jakby wszyscy zapadli się pod ziemię. Próbowaliśmy analizować fakty, ale bez naszego dowódcy, Alice, marnie nam szło.
Elizabeth, Christopher i Marek na różne sposoby oglądali małą notatkę która nam została po Alice. Anastasia i Steve rozmawiali o czymś na kanapie szalenie gestykulując. Eden szukał czegoś na laptopie a ja siedziałam w fotelu patrząc przez okno. Bawiłem się różnymi przedmiotami jakie znalazłem w kieszeniach mojej bluzy. Paragon, parę monet, papierki, jakaś kartka i jakiś klucz. Wpatruję się w zbliżające się burzowe chmury i pierwsze błyskawice gdzieś za przedmieściach. Przestaję gdy mój palec dotyka chłodnego szkła. Spoglądam w dół. Klucz ma szklane kółko na środku. Odwracam się do reszty.
-Widzieliście go kiedyś?- Pytam.
-Alice wczoraj mówiła, że go widziała- mówi wolno Steve.- Ale nie podała nam dokładnych współrzędnych, więc...
Nagle coś do mnie dotarło.
-Czy wam też anulowano jakieś zadania? Zabicie kogoś?
-Tak...- Odpowiedzieli wszyscy jednocześnie.
-Dlaczego nam anulowano nasze misje?- Pyta po chwili milczenia Anastasia.
Steve wyrywa mi list który dostałem wczoraj i jeszcze raz go czyta a gdy kończy przedstawia nam swoją teorię:
-Co jeśli zasady gry zostały trochę zmienione?-Robi na chwilę pauzę.- To znaczy: jeśli haker tu był, równie dobrze mógł zabrać i ten klucz, i list. Ale tego nie zrobił. Anulował nam nasze misje i może to nasza misja. Co jeśli nagrodą jest Alice?
-Myślisz- odzywa się Chris- że musimy znaleźć zamek, otworzyć go i... I mamy nagrodę? I to koniec? Coś jak jakaś gra?
-Dokładnie. Przecież... Hej, to jest Antarktyda! Tutaj dla ludzi życie to gra. Stworzył więc własną grę, grę w której zabijasz albo jesteś zabijany. Ludzie połknęli haczyk. Ale ile można grać w tą samą grę? Czas na nową grę, i oto ona. Nowe cele, nowe zasady, nowa nagroda, nowi gracze.
Zapada cisza. Każdy z nas analizuje jego słowa i z każdą chwilą nabierają one coraz większego sensu.
-Ha- mówi Steve.- Brawo ja. Właśnie dostałem tyle punktów, że stać mnie na najbardziej wypasiony domek nad jeziorem i motorówkę.
-Czyli teoria jest prawdziwa- mówi cicho Chris.
-Szybko. Szukamy jakieś poszlaki- rozkazuje Elizabeth.
Wybuchło zamieszanie a moje mieszkanie w ciągu pięciu minut przerodziło się w ruinę.
-Macie coś?- pyta Anastasia wychodząc z pokoju gościnnego.
Chciałem zaprzeczyć ale usłyszałem wołanie Chrisa. Poszedłem w kierunku źródła krzyku i zobaczyłem, że grzebie on w moim śmietniku.
-Co ty odwalasz?- Pytam.
Chris uśmiecha się i wyciąga coś z śmietnika:
-Znajduję dowody- mówi unosząc jakieś opakowanie.- Twój śmietnik był pusty: ty mieszkałeś z nami, Eden w akademiku a jednak ktoś wrzucił do śmieci to. Torba z cukierni. Z jakiej cukierni? Z tej która przeniosła się na księżyc.
***
Budynki cukierni są całkowicie zniszczone. To znaczy: sama cukiernia ma wybite szyby, jedna ściana jest wywalona, panuje chaos i widać, że było tu dość dużo ognia ale cała piwnica jest całkowicie zawalona. Tylko jedna rzecz tutaj nie pasuje. Wokół jednego z stolików zrobiono porządek, ustawiono krzesła, na stole jest obrus i leżą czyste talerze. Podchodzimy bliżej i notujemy, że na każdy z talerzy jest kawałek ciasta. A dokładniej: kawałek sernika.
-Co do diabła?- Pyta Anastasia marszcząc brwi.
-Ha- mówi ironicznie Eden który poszedł z nami.- Śmieszne.
-Co jest śmieszne?
-Ta Alice mówiła, że myśli, ze sernik to haker. A tu, proszę, sernik.
-Nie sernik- odzywa się Marek- tylko Sernik.
Najpierw wszyscy milczą a potem każdy próbuje coś powiedzieć jednocześnie. Gdy wszyscy ponownie milkną Marek mówi do Stev:
-Wygląda na to, że jak już kupisz swoją piękną willę nad jeziorem, ja sobie też kupię i będziemy razem chodzić na ryby.
-Nie czas na snucie planów na przyszłość, idioci- beszta ich Elizabeth.- Dlaczego? I dlaczego nigdy się nie domyśliliśmy.
-Cóż, Alice się domyśliła- rzuca Chris.
-A poza tym, usunął nam pamięć- mówię wolno.- Gdy pierwszy raz się obudziłem po wybuchu ktoś coś mówił o jakimś programie i usuwaniu danych.
Anastasia wygląda jakby miała się przewrócić
-Boże, ale to idiota- mówi słabym głosem.
-Właściwie- zaczyna Steve- to to jest genialne. Sernik to geniusz.