Rzucam lodowate
spojrzenie Andenowi. Zaczynam być wściekła na siebie, że nie
zastrzeliłam go wtedy w hotelu. Minimetry dzieliły mnie od
pociągnięcia za spust.
-Uspokój się-
nakazuję sobie w myślach.- On nie jest wart siedzenia w więzieniu.
***
Zawsze na misje
jeździłam z pewna obojętnością. Jak wrócę to wrócę. Jeśli
nie to zapiszę się w historii, moje imię zostanie zapisane w
wielkiej księdze tuż przy imieniu Metiasa a ja (jeśli to w ogóle
możliwe) spędzę resztę nie-życia z moją RODZINĄ.
Ale tym razem jest
inaczej. Boje się, że mogę nie wrócić. Obiecałam Danielowi, że
wrócę. Wrócę?
Mam nadzieję.
Muszę wrócić
***
O szóstej wszyscy
oficerowie zostają zwołani na zbiórkę.
-Witam- przywitał
nas Anden załączając projektor.- Jedynka idzie na patrol do
miasta. Dwójka i trójka mają wolne. Piątka i szóstka, dla was
mam pustynie. Czwórka… proszę was o zostawienie mnie sam na sam z
czwórką.
Wszyscy opuścili
namiot. Wbiłam spojrzenie w Andena.
-Idziesz przez
miasto do ruin jednej z wiosek.
-Dlaczego nie mogłeś
mi tego powiedzieć przy wszystkich?
-To nie o tym
chciałem rozmawiać, Iparis.
-WING. W-I-N-G.
Chcesz, żebym ci to zapisała?
-Nie, nie ma takiej
potrzeby, Iparis. Chodzi o to, że…
-Co do twojego
pomysłu… Lepiej iść przez ruiny antycznego miasta przez
pustynie. Będzie szybciej i jest mniejsze prawdopodobieństwo tego,
że ktoś nas wytropi.
-Nie przerywaj mi,
Iparis. Jestem Elektorem. Powinnaś okazać mi szacunek.
-Okażę ci
szacunek, jak na niego zasłużysz.
-Iparis. Rób jak
chcesz. Wiedz tylko, że wysłałem już dwa odziały tą drogą. Coś
tam jest. Nikt nie wrócił.
-Myślę, że po
prostu od ciebie uciekli.
-Więc jak coś się
stanie tobie i twoim ludziom… To twoja odpowiedzialność.
-Świetnie. Szykuj nam miejsce w alei sław
***
-A więc… To jest
to miasto?- Odezwał się jeden z moich żołnierzy.
-Tak.
Było to stare
miasto zbudowane tysiące lat temu, prawdopodobnie za czasów
panowania Kleopatry. Było w połowie przykryte piaskiem. Na drugą
stronę najbezpieczniej idzie przedostać się tunelem. Tunel ma
około dwa metry szerokości i dwa wysokości. Musimy iść w
pojedynkę. Jeśli coś jest w środku i nas zaatakuje mamy tylko
jedną drogę ucieczki. Nie wiem czy wydostaniemy się na czas.
Przypominają mi się słowa Andena. Jeśli to prawda, to wydarzyło
się właśnie w tym tunelu.
-Dobra- odwróciłam
się do mojego oddziału.- Nie wiem co tam jest. Ale musimy tam
wejść. Jeśli się boicie i chcecie zrezygnować… To jest wasz
wybór. Czy ktoś chce? Nikt? Świetnie. Zapalcie latarki, miejsce
broń w pogotowiu. Pomyślcie zanim strzelicie. Tu może być ktoś z
naszych. Ale równie dobrze może to być wróg…
-Terroryści?-
Spytał ktoś.
-Albo jakieś inne
zło… Niech odwaga was nigdy nie opuści. I… Jesteście ludźmi.
Nie zapomnijcie tego.
Odwracam się.
Świecę latarką przed siebie i wchodzę w ciemność.
Z moich obliczeń
wynika, że tunel nie ma więcej niż 100 metrów długości. Po stu
metrach nie ma wyjścia. Są schody w dół.
Gdy tylko moja stopa
dotyka stopnia moja latarka migocze przez chwilę a potem gaśnie.
Odwracam się. Światła w naszych latarkach gasną jedne po drugiej.
-Jak chcecie możecie
zostać- mówię i schodzę w dół. Uderza we mnie lodowate
powietrze. Mój oddech zmienia się w parę.
Korytarze nie mają
końca. Idę i idę a jedynymi towarzyszami jest mój oddech i moje
stopy uderzające o kamienną posadzkę. Chwila… Odwracam się i
robię kilka kroków w tył. Macham rękami mając nadzieję dotknąć
czegoś. Jedyne na co natrafiają moje dłonie to powietrze.
Zaczynam panikować.
Wokół mnie jest ciemno, moja latarka nie działa, nie wiem gdzie
jestem a mój cały oddech gdzieś zniknął. Moje serce zaczyna bić
jak szalone. Powietrze zaczyna mnie przygniatać a do moich oczu
napływają łzy. Czuję jak spływają po moich policzkach. Panikuję
jak małe dziecko gdy zgubi swoich rodziców w supermarkecie.
Moje dłonie wędrują
do medalionu Daniela- dał mi go dzisiaj jak wylądowaliśmy w
Republice.
-Nic ci się z nim
nie stanie. Będzie cię strzegł. Ja cię będę strzegł.
Moja dłoń wślizga
się pod mundur ale natrafia na pustkę. Nie ma go. Moje wargi
zaczynają drgać. Nie, nie, nie…
Mam ochotę zwinąć
się w kłębek, zamknąć oczy i mieć nadzieję, że gdy otworzę
je ponownie to będzie tylko zły sen.
-Myśl racjonalnie-
upominam się. Myśl, myśl, myśl. Gdy wszystko zawodzi pozostaje
jedynie logika.
Idę przed siebie
mając nadzieję, że te piekielne korytarze się kiedyś skończą.
I po jakimś czasie widzę światło. Zaczynam biec w jego kierunku
karcąc się w duchu za to, że pozwoliłam moim uczuciom zawładnąć
nad sobą w takiej sytuacji. Logika. Logika to klucz do pozbycia się
słabości w sobie.
Skręcam w korytarz
gdzie powinno być wyjście. I zamieram.
Całe moje ciało
paraliżuje strach. Nakazuję sobie myśleć logicznie ale logika
mnie zawodzi.
Nic nie mówię, nie
ruszam się, nawet nie oddycham.
A potem krzyczę.
Mój krzyk wypełnia korytarze.
Biegnę łamiąc
wszelkie prawa fizyki. Czuję jak coś rozdrapuje moje udo. Ból
przeszywa mnie i wrzeszczę. Czuję jak krew zaczyna cieknąc i kapie
na ziemię. Chciałabym się zatrzymać. Chciałabym opaść na
ziemię i pozwolić się zabić.
Mimo to wciąż
biegnę. Potykam się o martwe ciała ludzi którzy jeszcze kilka
godzin temu próbowali rozładować napięcie przed misją.
Wbiegam po schodach
i rzucam się w stronę wyjścia.
Światło oślepia
moje oczy. Potykam się i upadam.
Piasek jest ciepły
od słońca. Otula mnie niczym silne ramiona Daniela. Chcę krzyczeć
ale z mojego gardła nic się nie wydobywa. Mój wzrok skupia się na
piasku który robi się coraz bardziej bordowy od mojej krwi. Wkrótce
kolory zaczynają mi się mieszać. Moje serce zwalnia, jest
wykończone i będzie musiało na chwilę przestać wykonywać swoją
pracę.
Cliffhanger! Dobra wiadomość jest taka, że następny rozdział pojawi się w ciągu 2-3 dni... Może nawet jutro...
Btw. wpadłam na świetny pomysł! Tuż przy każdym rozdziale będzie w nawiasie numerek który (moim zdaniem) odpowiada piosence z mojej małej playlisty.
Chodźcie w świetle, czytajcie i polecajcie ludziom trylogię "Legenda" (i "The Young Elites" naszej kochanej Marie Lu!) i zostawiajcie komentarze ♥