Każdy Dzień oznacza nowe dwadzieścia cztery godziny. Każdy Dzień sprawia, że wszystko na nowo staje się możliwe. Obojętnie czy żyjesz, czy giniesz, możesz mieć tylko jeden Dzień naraz. Czasem słońce zachodzi wcześniej. Nie ma Dnia, który trwałby wiecznie.

października 15, 2015

Rozdział 28


Rzucam lodowate spojrzenie Andenowi. Zaczynam być wściekła na siebie, że nie zastrzeliłam go wtedy w hotelu. Minimetry dzieliły mnie od pociągnięcia za spust.

-Uspokój się- nakazuję sobie w myślach.- On nie jest wart siedzenia w więzieniu.
***

Zawsze na misje jeździłam z pewna obojętnością. Jak wrócę to wrócę. Jeśli nie to zapiszę się w historii, moje imię zostanie zapisane w wielkiej księdze tuż przy imieniu Metiasa a ja (jeśli to w ogóle możliwe) spędzę resztę nie-życia z moją RODZINĄ.

Ale tym razem jest inaczej. Boje się, że mogę nie wrócić. Obiecałam Danielowi, że wrócę. Wrócę?

Mam nadzieję.
Muszę wrócić
***

O szóstej wszyscy oficerowie zostają zwołani na zbiórkę.

-Witam- przywitał nas Anden załączając projektor.- Jedynka idzie na patrol do miasta. Dwójka i trójka mają wolne. Piątka i szóstka, dla was mam pustynie. Czwórka… proszę was o zostawienie mnie sam na sam z czwórką.

Wszyscy opuścili namiot. Wbiłam spojrzenie w Andena.

-Idziesz przez miasto do ruin jednej z wiosek.

-Dlaczego nie mogłeś mi tego powiedzieć przy wszystkich?

-To nie o tym chciałem rozmawiać, Iparis.

-WING. W-I-N-G. Chcesz, żebym ci to zapisała?

-Nie, nie ma takiej potrzeby, Iparis. Chodzi o to, że…

-Co do twojego pomysłu… Lepiej iść przez ruiny antycznego miasta przez pustynie. Będzie szybciej i jest mniejsze prawdopodobieństwo tego, że ktoś nas wytropi.

-Nie przerywaj mi, Iparis. Jestem Elektorem. Powinnaś okazać mi szacunek.

-Okażę ci szacunek, jak na niego zasłużysz.

-Iparis. Rób jak chcesz. Wiedz tylko, że wysłałem już dwa odziały tą drogą. Coś tam jest. Nikt nie wrócił.

-Myślę, że po prostu od ciebie uciekli.

-Więc jak coś się stanie tobie i twoim ludziom… To twoja odpowiedzialność.
-Świetnie. Szykuj nam miejsce w alei sław
***

-A więc… To jest to miasto?- Odezwał się jeden z moich żołnierzy.

-Tak.

Było to stare miasto zbudowane tysiące lat temu, prawdopodobnie za czasów panowania Kleopatry. Było w połowie przykryte piaskiem. Na drugą stronę najbezpieczniej idzie przedostać się tunelem. Tunel ma około dwa metry szerokości i dwa wysokości. Musimy iść w pojedynkę. Jeśli coś jest w środku i nas zaatakuje mamy tylko jedną drogę ucieczki. Nie wiem czy wydostaniemy się na czas. Przypominają mi się słowa Andena. Jeśli to prawda, to wydarzyło się właśnie w tym tunelu.

-Dobra- odwróciłam się do mojego oddziału.- Nie wiem co tam jest. Ale musimy tam wejść. Jeśli się boicie i chcecie zrezygnować… To jest wasz wybór. Czy ktoś chce? Nikt? Świetnie. Zapalcie latarki, miejsce broń w pogotowiu. Pomyślcie zanim strzelicie. Tu może być ktoś z naszych. Ale równie dobrze może to być wróg…

-Terroryści?- Spytał ktoś.

-Albo jakieś inne zło… Niech odwaga was nigdy nie opuści. I… Jesteście ludźmi. Nie zapomnijcie tego.

Odwracam się. Świecę latarką przed siebie i wchodzę w ciemność.

Z moich obliczeń wynika, że tunel nie ma więcej niż 100 metrów długości. Po stu metrach nie ma wyjścia. Są schody w dół.

Gdy tylko moja stopa dotyka stopnia moja latarka migocze przez chwilę a potem gaśnie. Odwracam się. Światła w naszych latarkach gasną jedne po drugiej.

-Jak chcecie możecie zostać- mówię i schodzę w dół. Uderza we mnie lodowate powietrze. Mój oddech zmienia się w parę.

Korytarze nie mają końca. Idę i idę a jedynymi towarzyszami jest mój oddech i moje stopy uderzające o kamienną posadzkę. Chwila… Odwracam się i robię kilka kroków w tył. Macham rękami mając nadzieję dotknąć czegoś. Jedyne na co natrafiają moje dłonie to powietrze.

Zaczynam panikować. Wokół mnie jest ciemno, moja latarka nie działa, nie wiem gdzie jestem a mój cały oddech gdzieś zniknął. Moje serce zaczyna bić jak szalone. Powietrze zaczyna mnie przygniatać a do moich oczu napływają łzy. Czuję jak spływają po moich policzkach. Panikuję jak małe dziecko gdy zgubi swoich rodziców w supermarkecie.

Moje dłonie wędrują do medalionu Daniela- dał mi go dzisiaj jak wylądowaliśmy w Republice.

-Nic ci się z nim nie stanie. Będzie cię strzegł. Ja cię będę strzegł.

Moja dłoń wślizga się pod mundur ale natrafia na pustkę. Nie ma go. Moje wargi zaczynają drgać. Nie, nie, nie…

Mam ochotę zwinąć się w kłębek, zamknąć oczy i mieć nadzieję, że gdy otworzę je ponownie to będzie tylko zły sen.

-Myśl racjonalnie- upominam się. Myśl, myśl, myśl. Gdy wszystko zawodzi pozostaje jedynie logika.

Idę przed siebie mając nadzieję, że te piekielne korytarze się kiedyś skończą. I po jakimś czasie widzę światło. Zaczynam biec w jego kierunku karcąc się w duchu za to, że pozwoliłam moim uczuciom zawładnąć nad sobą w takiej sytuacji. Logika. Logika to klucz do pozbycia się słabości w sobie.

Skręcam w korytarz gdzie powinno być wyjście. I zamieram.

Całe moje ciało paraliżuje strach. Nakazuję sobie myśleć logicznie ale logika mnie zawodzi.

Nic nie mówię, nie ruszam się, nawet nie oddycham.

A potem krzyczę. Mój krzyk wypełnia korytarze.

Biegnę łamiąc wszelkie prawa fizyki. Czuję jak coś rozdrapuje moje udo. Ból przeszywa mnie i wrzeszczę. Czuję jak krew zaczyna cieknąc i kapie na ziemię. Chciałabym się zatrzymać. Chciałabym opaść na ziemię i pozwolić się zabić.

Mimo to wciąż biegnę. Potykam się o martwe ciała ludzi którzy jeszcze kilka godzin temu próbowali rozładować napięcie przed misją.

Wbiegam po schodach i rzucam się w stronę wyjścia.

Światło oślepia moje oczy. Potykam się i upadam.

Piasek jest ciepły od słońca. Otula mnie niczym silne ramiona Daniela. Chcę krzyczeć ale z mojego gardła nic się nie wydobywa. Mój wzrok skupia się na piasku który robi się coraz bardziej bordowy od mojej krwi. Wkrótce kolory zaczynają mi się mieszać. Moje serce zwalnia, jest wykończone i będzie musiało na chwilę przestać wykonywać swoją pracę.
Cliffhanger! Dobra wiadomość jest taka, że następny rozdział pojawi się w ciągu 2-3 dni... Może nawet jutro...
Btw. wpadłam na świetny pomysł! Tuż przy każdym rozdziale będzie w nawiasie numerek który (moim zdaniem) odpowiada piosence z mojej małej playlisty.
Chodźcie w świetle, czytajcie i polecajcie ludziom trylogię "Legenda" (i "The Young Elites" naszej kochanej Marie Lu!) i zostawiajcie komentarze