Każdy Dzień oznacza nowe dwadzieścia cztery godziny. Każdy Dzień sprawia, że wszystko na nowo staje się możliwe. Obojętnie czy żyjesz, czy giniesz, możesz mieć tylko jeden Dzień naraz. Czasem słońce zachodzi wcześniej. Nie ma Dnia, który trwałby wiecznie.

sierpnia 05, 2015

Rozdział 6

Skręcam w boczną uliczkę. Centrum miasta jest prawie puste. W niektórych miejscach jest jeszcze trochę śniegu. Mam na sobie strój w kolorze cieni. W rękach trzymam broń,w butach i za paskiem mam noże, w kieszeniach mam dwa granaty i zapas nabojów. W wewnętrznej kieszeni kurtki mam małe pudełko po pączkach z napisem "Wszyscy lubią pączki". Z zimna pieką mnie policzki a z ust leci mi para. Chowam się za śmietnik i rozglądam po terenie. Czysto. Ruszam dalej i biegnę jeszcze przez jakieś pięć minut. Wdrapuję się po balkonach na dach jednego z budynku. Gdy docieram na górę, upewniam się, że nikt mnie nie widzi i rozpoczynam mój wyścig z czasem. Powiedziano mi, że mam tylko jakieś pół minuty na dotarcie do bazy zanim ONI się zorientują.
Biegnę, biegnę, biegnę. Mój oddech staje się ciężki. W uszach słyszę świst wiatru i podeszwy moich butów uderzające co chwilę o dach. Zdaje mi się, że jestem szybszy niż cokolwiek. Zbliżam się do kolejnej przerwy w dachach, którą muszę przeskoczyć. Ta jest większa niż inne. Biegnę jeszcze szybciej, jeśli to w ogóle możliwe i w ostatniej sekundzie odbijam się. Mam wrażenie, że mija wieczność, nim moje nogi znowu dotykają dachu.
Jakiś facet mówi mi do mikrofonu, który mam przy uchu, że mam jeszcze 10 sekund. Mam do pokonania jakieś 60 metrów. Mijam kolejny komin, gdy rozlegają się strzały. Musiałem popełnić jakiś błąd i zdradzić się moją obecnością. Nie ma czasu na walkę. Biegnę i naginam wszelkie granice możliwości. Biegnę, jakby moje życie zależało od tego. Bo zależy.
Jestem już tuż-tuż, gdy napastnik trafia mnie w ramię. Boli, cholera, jak boli. Zbieram całe pozostałe mi siły, żeby się nie przewrócić. Wpadam do starego budynku, biegnę schodami do jego piwnicy i drżącymi rękami wpisuję kod. Drzwi się otwierają a ja z ulgą wpadam do środka i zamykam je za sobą.
Podchodzi ktoś do mnie i coś mówi, ale to już nieważne. Obraz zaczyna się co chwilę urywać, jakikolwiek dźwięk tracić a ból powoli ustępuje. W końcu wszystko znika a ja ściągam okulary i wstaję wychodzę z małego pomieszczenia w którym mnie zamknięto.
Na zewnątrz stoi Alice i kilka innych osób których nie było tu, gdy wcześniej tu wchodziłem.
-Witaj panie Ustanowiłem Nowy Rekord-mówi i uśmiecha się szeroko.
-Co?
-tak. Masz najlepszy czas w dziejach. Nikt wcześniej tego nie dokonał. Wszyscy zatrzymywali się by podjąć walkę, albo walczyli w biegu, ty zignorowałeś napastnika i myślałeś tylko o dotarczeniu przesyłki. Na całym świecie są chyba tylko dwie osoby, które mogłyby tego dokonać. Jesteś jedną z nich i bardzo się cieszę, że cię tu mamy-odzywa się jeden facet.- Mam chyba zaszczyt ogłosić, że od jutra zaczynasz trenować z resztą ekipy. Gratulacje. Może nawet zostaniesz partnerem Alice i będziecie razem wysyłani na misje. Zobaczymy.

Jesteśmy tu już z Edenem dwa miesiące. Na początku było bardzo trudno się przyzwyczaić do nowej rzeczywistości. Ale z czasem wszystko zaczęło nabierać normalnego tempa. Eden chodzi na kursy przygotowawcze do nowej szkoły a za rok będzie już pełnoprawnym studentem tej uczelni. Ja miesiąc temu zacząłem szkolenie na agenta wywiadu. dla tajnej organizacji w której pracuje Alice. Ich celem jest pozbycie się skrytobójców (oraz wirusa i hakera) z systemu. Wejście do ich tajnej bazy mieści się w piwnicy cukierni. Może dlatego ich tajnym kodem jest "wszyscy lubią pączki". A może dlatego, że to prawda, bo chyba nie znam osoby, która by nie lubiła pączków. Szkolę się już od miesiąca. "Praktycznie"- w symulacjach stworzonych na potrzeby organizacji. Oraz teoretycznie- dostaję listy lektur, piszę testy i uczę się historii. Moim mentorem jest Alice. Moje życie prywatne kuleje. Poza Edenem (i Alice) z nikim nie udało mi się póki co nawiązać głębszych kontaktów. Czasem dzwoni do mnie Tess. Ale to trochę dziwnie uczucie rozmawiać z kimś, kto tak bardzo się zmienił. Wciąż jesteśmy przyjaciółmi ale przez wydarzenia z ostatnich lat ona stara się mnie trzymać na dystans. Jakby coś ukrywała. 

Alice prowadzi mnie korytarzem do jakiegoś pomieszczenia. Podchodzimy do drzwi a ona wpisuje kod. Po drugiej stronie jest jeszcze jeden długi korytarz. Po obu stronach są drzwi. Każde są inne. Są w różnych kolorach, w różnych stopniach zniszczone, inaczej poozdabiane. Na końcu korytarza są jeszcze jedne drzwi. One są zwykłe, proste, brązowe z srebrną klamką. Są uchylone. Ze środka dobiega mnie odgłos muzyki, jakiś gier, rozmów, śmiechów. 
-Witamy w Gorzelni- mówi Alice i przechodzi przez korytarz szybkim krokiem i otwiera drzwi. Podchodzę do niej i widzę co jest w środku. 
Na środku jest cały brudny dywan i zniszczona kanapa. Pod ścianą jest ogromny telewizor. W rogu znajdują się dwa duże biurka z komputerami. Na sąsiedniej ścianie są rzutki, odklejające się plakaty i zdjęcia, jakieś zakurzone trofea. W kącie są trzy stosy zniszczonych książek.Wszędzie są jakieś zużyte, zepsute, lub działające rzeczy na podłodze i po kątach. Jest również lodówka, kuchenka mikrofalowa, toster i ekspres do kawy. Na blacie są resztki jedzenia i ktoś rozlał mleko które teraz kapie na podłogę. Sześć osób siedzących w pokoju najwyraźniej całkowicie się tym nie przejmuje. W pokoju czuć alkohol i dym z papierosów.
Na kanapie siedzą dwie dziewczyny i chłopka. Dziewczyny czytają jakieś gazety a chłopak bawi się swoim telefonem. Dziewczyny muszą być bliźniaczkami. Mają blond włosy i ciemne oczy. Są bardzo jasnej karnacji. Są drobne i wysokie. Mają na sobie krótkie spodenki, czarne buty za kostkę i identyczne koszule w kratkę. Chłopak ma na sobie dres. Jest łysy a na jego głowie jest cała konstelacja tatuaży. Ma tatuaże również na rękach i nogach oraz kolczyki w uchu i nosie. W wolnej ręce trzyma papierosa. Na dywanie z konsolami w rękach siedzą dwaj chłopcy. Są dobrze zbudowani. Jeden z nich ma rude włosy. Siedzi w spodenkach jakiegoś zespołu piłkarskiego i bluzie z kapturem. Drugi ma ciemne włosy i siedzi bez koszulki w samych bokserkach. Wygląda na zdenerwowanego. Koło nich jest kilka opróżnionych butelek po piwie i po jednej jeszcze nie do końca wypitej. Przy blacie stoi bardzo seksowna dziewczyna w farbowanych włosach. Ma obcisłą bluzkę i krótką, bardzo krótką, spódniczkę. Do dwóch szklanek do połowy zapełnionych alkoholem wlewa jakiegoś soku. Nikt nas nie zauważa. W pokoju jet szaro od dymu a muzyka jest wręcz ogłuszająca. 
-Hej- mówi wolno Alice.-HEJ! HEEEEEJ!!!!- Zero reakcji- ŁYSY SERNIK IDZIE!!!!!!
Nagle wszyscy podskoczyli przerażeni ale szybko się uspokoili, gdy zauważyli, że to tylko my. 
-Serio, ludu. Ściszcie ten jazgot trochę ciszej, bo sernik usłyszy. Mamy nowego- popycha mnie do przodu.- Kochani to Daniel. Będzie pracować ze mną w wywiadzie. 
-Steve- mówi łysy i podaje mi rękę. 
-Willow i Anastasia- mówią jednocześnie bliźniaczki. 
-Christopher-mówi rudy.- Ten tutaj to Marek, ale Marek idzie spa...
-Cholera jasna, Chris! Ty też idziesz kurna spać! Dlaczego ty zawsze upijasz nam Mareczka?- Pyta ze złością Alice.
-Dlatego, kochana moja, że gramy w grę. Jak przegra mecz to pije jedną kolejkę i ściąga jakąś część garderoby. 
-Wiesz- wtrąca się dziewczyna w farbowanych włosach.- Normalnie jak ludzie chcą iść z kimś do łóżka a ten ktoś nie chce to jest takie coś jak tabletka gwałtu. Mało kto najpierw kogoś upija a potem każe mu się rozbierać- jej wzrok ląduje na mnie.- Jestem Elizabeth. 
Wszyscy wyglądają na bardzo wyluzowanych. Wydaje mi się to trochę śmieszne, większość z nich jest pewnie super tajnymi pracownikami, być może nawet najlepszymi w swoim fachu. Tymczasem oni siedzą w swojej "bazie" i robią to, co robi większość nastolatków w wolnych chwilach. Odcinają się od świata i prowadzą tutaj swój własny. Jak normalni ludzie którymi przecież są. 

______________________________
 
Jezuniu, ten rozdział jest okropny. W ogóle jakoś  mi się ta akcja tu ciągnie i ciągnie :O 
Postaram się, aby następne rozdziały były częściej  i były o wiele ciekawsze od tych które napisałam dotychczas. Egh, dziwne. Miałam problem zz napisaniem końcówki do tego rozdziału a w tym czasie napisałam zakończenie całego ff w wordzie na jakieś dziesięć stron :O Epilog będzie dłuuuuugi XD
Teraz tylko trzymać kciuki, że doprowadzę ten ff do końca i moja praca się nie zmarnuje XD