Alex podbiegła do
mnie. Dała mi łapkę na przywitanie. Pogłaskałem ją i spojrzałem
na June która biegła w moim kierunku.
-Wskakuj pod
prysznic bo za godzinę wylatujemy- krzyczę za nią gdy przelatuje
obok mnie. Alex biegnie za June i razem wpadają prosto do szatni.
Po pięciu minutach
June była już gotowa. Pojechaliśmy do naszego mieszkania i
zabraliśmy nasze bagaże (oraz bagaże Alex, bo stwierdziliśmy, że
nie zaufamy w tej kwestii Edenowi i Tess) i ruszyliśmy na lotnisko.
-Cały miesiąc!-
June zapiszczała gdy wjechaliśmy na autostradę. Alex zaszczekała
szczęśliwa z tylnego siedzenia.
***
Może zabranie Alex
nie było najlepszym pomysłem. Gdy tylko weszliśmy na pokład
zaczęła szczekać na jakieś starsze małżeństwo. W prawdzie
udało nam się już ją uspokoić ale wciąż się w nich wpatruje i
powarkuje co chwilę. Od godziny.
-Może też mają
psa- szepcze June.- Albo coś do jedzenia…
-Poczekajmy może
jej przejdzie…
Ale następna
godzina upłynęła tak samo.
Wstałem z mojego
miejsca i poszedłem w kierunku tej pary. Gdy stanąłem przy ich
miejscach pochylili głowy. Zmarszczyłem brwi. Starsza pani zaczęła
chichotać zupełnie jak Tess… Chwila…
-Tess?! Eden?!-
Krzyknąłem ściągając im przebrania.
June odwróciła się
i szybko do nas podeszła. Alex zerwała się i podbiegła do Edena.
-No… Um… Cześć?-
Odezwała się Tess.
-Można wiedzieć do
wy tu robicie?- Spytała June.
-Siedzimy-
odpowiedział Eden.
-Tak ale co robicie
w tym samolocie? Lecicie za nami do Rio?!
-Ooo… To wy też
lecicie do Rio? Co za miła niespodzianka- Tess zaczęła udawać
zdziwioną.
June warknęła.
-Daj spokój June,
to duży hotel- mówił Eden ale June zaczęła iść już w kierunku
swojego miejsca.- Nawet nas nie spotkacie!- Krzyknął za nią.
Zmierzyłem mojego
brata i jego partnerkę zbrodni wzorkiem. Pokręciłem głową i
wyciągnąłem portfel. Wyciągnąłem z niego parę prezerwatyw i
rzuciłem na kolana Edena.
-Zajmujcie się
swoimi sprawami.
Poszedłem w
kierunku swojego miejsca ale zanim usiadłem odwróciłem się. Tess
spoglądała na swoje buty a Eden cały czerwony chował je go
kieszeni.
-Chyba do końca
lotu mamy ich z głowy- powiedziałem szczerząc się do June,
Odwróciłem się i zawołałem Alex.
***
-Ten hotel jest…
Aż nie wiem co powiedzieć!- Krzyknęła June gdy dostaliśmy nasz
pokoju.
-June Iparis brakuje
słów? Ominęłaś jakiś rozdział gdy czytałaś słownik?-
Zażartowałem. June odwróciła się i klepnęła mnie w ramię.
Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem namiętnie.
Cóż, nasz pokój
był naprawdę olśniewający. Właściwie to apartament. W salonie
były przeszklone okna z widokiem na plaże i morze. Na środku
salonu było wbudowane jacuzzi. Była tutaj również nowoczesna,
przestronna kuchnia oraz jadalnia z szklaną podłogą po którą
zbudowano akwarium. W sypialni było ogromne łóżko. Było bardzo
wygodne i zajmowało mniej więcej połowę pokoju.
Całowaliśmy się
przez chwilę ale przerwała nam Alex. Stała w jadalni i szczekała
na podłogę… akwarium… na ryby.
-Alex…- June
uklęknęła obok niej i próbowała jej wytłumaczyć, że nic się
nie stanie. Ale to nic nie pomagało. Alex szczekała i szczekała.
-Oj, psinko- June
wzięła ją na ręce jak małe dziecko. Alex próbowała się
wyrywać ale w końcu jakoś się uspokoiła.
-Jaki numer pokoju
mają Tess i Eden?-Spytała idąc w kierunku drzwi.
-Poczekaj idę z
tobą!
Weszliśmy do windy.
Alex zaczęła się wyrywać June.
-Ale będziesz
grzeczna?- Spojrzała na June i uspokoiła się na chwilę jakby to
miało znaczyć „tak”. June postawiła Alex na nogach.
Po pięciu minutach
zapukałem do pokoju numer 235. Przez chwilę nikt nie odpowiadał
ale w końcu w drzwiach pojawiła się Tess.
-Macie akwarium w
pokoju?- Spytała June.
-Macie akwarium w
pokoju?!
-Super. Jak już tak
bardzo nas kochacie i musicie wszędzie za nami latać- zacząłem.-
To macie naszego psa. Ma mieć cały czas zimną wodę w misce.
-Sucha karma na
śniadanie i kolacje, po dwie garście. A karma z puszki na obiad.
Trzy łyżki.
-Codziennie rano
biega przez godzinę.
-Po południu ma
zwyczaj, że jej obdija.
-Na przykład buduje
sobie fortecę z poduszek.
-Albo raz wykopała
ogromną dziurę.
-Uwielbia ciasto
czekoladowe.
-Właśnie przeszła
szkolenie wojskowe więc czasem może chcieć was „ratować”.
-Dobra, ej-
przerwała nam Tess.- To tylko pies.
-To nie tylko pies.
To nasza Alex- przyznała June.
-Macie ją dobrze
traktować- dodaję.
-I czasem będziemy
ją odwiedzać, zabierać na plażę czy coś.
-To wszystko?- Tess
wpuściła Alex do środka.- No to… Pa?
-A i jesz…-
Zaczęła June ale Tess zatrzasnęła już drzwi.
***
Leżeliśmy w
ogromnym łóżku w sypialni i oglądaliśmy zachód słońca.
-Jutro gdy tylko
słońce wstanie idziemy na plażę, okay?- Słyszę głos June.
-Okay.
-Okay.
-Okay.
***
-Daniel? Daniel!
Wstawaj!- Usłyszałem głos June.
Otworzyłem oczy.
June stała już w drzwiach ubrana i z kocem pod pachą. Spojrzałem
za okno. Było jeszcze ciemno.
-Która godzina?
-Około 4.
-Dlaczego…
-Idziemy na plaże!
***
Razem z usiedliśmy
na piasku. Słońce powoli pojawia się na horyzoncie. Wstałem i
wziąłem June za rękę. Pływaliśmy razem przez chwilę obserwując
jak wschodzi słońce.
Nowy dzień. Nowe 24
godziny.
(Nie wie ktoś czy imiona: Lidia, Chionia i Thea są akceptowane przy bierzmowaniu? Niby jakieś święte albo błogosławione to są ale nie jestem pewna.)
Chodźcie w świetle, czytajcie i polecajcie ludziom trylogię "Legenda" (i "The Young Elites" naszej kochanej Marie Lu!) i zostawiajcie komentarze ♥