-Wszystko
dobrze?- Spytałem June.
-Tak,
jest świetnie- odpowiedziała uśmiechając się lekko. Dwa dni temu
wróciła ze szpitalu. Prawdę mówiąc zachowuje się trochę
dziwnie. Ale nie mogę jej za to obwiniać. Jako jedyna przeżyła z
swojego oddziału.
-Zrobię
herbatę- zaproponowała. Przez chwilę siedziałem w milczeniu na
kanapie gdy nagle powietrze przeszył jej krzyk.
-June!-
Zawołałem wbiegając do kuchni. Na podłodze był rozlany wrzątek
i stłuczone szkło. June siedziała po środku tego bałaganu z
poparzoną noga i szkłem wbitym w ręce i twarz.
-O
Boże- wziąłem ją na ręce i posadziłem na krześle. Zmoczyłem
ręcznik zimną wodą i owinąłem go wokół jej nogi.
Wytarłem
wrzątek i pozbierałem szkło. Usiadłem naprzeciwko June i
spojrzałem na nią. Jeden z odłamków szkła wbił się tuż pod
jej okiem. Z rany skapywała kropla krwi, co wyglądało tak jakby z
jej oczu zamiast łez płynęła krew.
-June…-
Szepnąłem wycierając kroplę. Wtem zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Mam
waszego psa- powiedziała Tess. Weszła do środka i zawołała Alex.
Alex
zaczęła warczeć i nie chciała wejść do środka.
-Dobra.
Po prostu zostawmy otwarte drzwi. Wejdzie za chwilę. Tess…
potrzebuję twojej pomocy.
Zaprowadziłem
ją do kuchni June nie siedziała już na krześle. Jak gdyby nigdy
nic nalewała wody do szklanki.
-O, cześć J...- powiedziała radośnie. Na dźwięk jej głosu June odwróciła się na pięcie.- JUNE! O MÓJ BOŻE! CO SIĘ STAŁO?!
***
-To
do niej nie podobne- szepcze Tess. Siedzimy w kuchni a June leży na
kanapie w salonie.
-To
pewnie jakiś rodzaj traumy powypadkowej. W końcu tylko ona
przeżyła… To znaczy, prawie wykrwawiła się na śmierć, sekundy
dzieliły ją od kopnięcia w kalendarz ale… Żyje. Wróciła. Ale
tak jakby to już nie była ona.
-Może
jakaś terapia?
-Wątpię
by to zadziałało. Wątpię by w ogóle na to poszła.
-Ale
myślę, że to jedyne wyjście… Z jaką siłą musisz walnąć
szkłem o ziemię aby rozbiło się na drobny mak?
-Chyba
nie sugerujesz, że…
-Tak,
właśnie to mam na myśli.
-June
nigdy by się nie zabiła. Każde zło jakiego doświadczyła
uczyniło ją silniejszą przez co jest niemal niezniszczalna.
-Każdy
ma granice- Tess spogląda na mnie z śmiertelną powagą.- Nie wiemy
co dokładnie stało się w Afryce. Może… Może June właśnie
przekracza granice. Może coś ją zabija.
-Tess-
zaczynam ale nie wiem co powiedzieć.
Zapada
cisza. Nagle do kuchni wchodzi June.
-Nie
umiem spać- skarży się wyciągając spirytus z szafki. Następnie
wyciąga pudełko tabletek nasenny.
-June,
to nie jest butelka z wodą- mówię poważnym głosem.
-Och,
racja- śmieje się nerwowo.
-June,
ja to zrobię. Mam doświadczenie- Tess wstaje, nalewa wody do
szklanki i podaje jej jedną tabletkę.
-Jedna
wystarczy?
-To
BARDZO silny środek nasenny. Będziesz spać po nim jakieś osiem
godzin.
June
połyka tabletkę i idzie do sypialni. Odprowadzam ją i przykrywam
kołdrą gdy się kładzie.
-Dobranoc-
mówię całując ją w czoło.
Chciałbym, aby to była dobra noc. Chciałbym aby June była dawną June. Tess ma rację. Coś jest nie tak. Potrzebuję odpowiedzi nim dojdzie do czegoś naprawdę złego.
Króciuteńki rozdzialik... I tak wiem, że obiecałam dodać wcześniej ale cały poprzedni weekend czytałam instrukcje z Ikei a w tygodniu miałam kilka sprawdzianów, kartkówek itp. itd. dziennie + muszę jeszcze chodzić na różańce bo bierzmowanie xD... Ogólnie to chodziłam spać po północy a budzik miałam na 6:00-6:30 ;_;
Good news: Mam wenę i napiszę dzisiaj kilka rozdziałów. Może nawet dodam jakiś. I chyba zacznę pisać nowe opowiadanie... Inspirując się Pretty Little Liars... Nie fanfik o PLL tylko po prostu opowiadanie w ten deseń o kłamstwach itp. Ktoś tu lubi Kłamczuchy?
xoxo -Iparis
Chodźcie w świetle, czytajcie i polecajcie ludziom trylogię "Legenda" (i "The Young Elites" naszej kochanej Marie Lu!) i zostawiajcie komentarze ♥